"Podobno
najpiękniejsze oczy dają najwięcej łez"
Autor
Nieznany.
Polskie
słowa pisane kursywą i pogrubieniem.
*
-
Halo?
-
Cześć. Mam do ciebie ogromną prośbę. Masz
dzisiaj wolne?
-
Tak, akurat dzisiaj jestem do dyspozycji cały dzień - na koniec
ziewnęłam. Ponieważ telefon Itachiego mnie obudził, musiałam
lekko przymknąć oczy, żeby przyzwyczaić je do światła, które
wpadało przez niedosunięte zasłony - W czym ci mam pomóc?
-
Jestem uziemiony, mała - no,
dobra. Jestem spokojna i cierpliwa do czasu, kiedy nie zaczną
nazywać mnie niską. To takie frustrujące.
-
Schowaj się, Uchiha - wymruczałam, przykładając słuchawkę do
lewego ucha. Obróciłam całe swoje ciało tak, żeby było plecami
do tego słońca.
- Nie
bulwersuj się, no - jęknął, zrezygnowany
- Proszę cię o pomoc, Kat, no weź, no!
-
Przecież cię słucham - zaczęłam spokojnie - nie przerwałam
połączenia.
-
Moja kochana żona zapomniała mi powiedzieć,
że musi dzisiaj jechać na szkolenie - ach,
Itachi, i jego małżeńskie problemy. Jakie szczęście, że jeszcze
nie wiem, co to znaczy - jednak, umknęło
jej, że ja też dzisiaj pracuję. I nie mam z kim zostawić młodego.
Aż
poderwałam się do siadu, momentalnie się ożywiłam.
-
Jezu, nie mogłeś od razu? - zapytałam, opuszczając nogi na
podłogę - Jeszcze się pytasz? Pewnie, że się nim zajmę, nie ma
problemu!
- Po
prostu cię uwielbiam. Ratujesz mnie - wyraziłam
sobie jego spokojną twarz, haha - Nie
myśleliśmy o przedszkolu, chociaż to mogłoby być najlepsze
wyjście.
-
Odciążyłoby was, na pewno - wstałam, i powolnym krokiem powlekłam
się do dużego okna balkonowego, by jedną ręką odsłonić długą
i cienka, jasnofioletową zasłonę. Musiałam trochę za mocno
szarpnąć, bo jedna żabka puściła. Szlag by to - Kiedy idziesz?
- Za
godzinę, więc spokojnie możesz się przyszykować. Przywiozę do
ciebie Shuna - zaproponował.
-
Itachi - podeszłam do drugich drzwi, jakie znajdowały się w
pomieszczeniu. Chwyciłam za klamkę - Przyjdę do was. Poza tym,
zanudziłby się tutaj. A nie będziesz taszczył zabawek, na jeden
dzień. Daj mi czterdzieści minut. Za dwadzieścia siódma będę
przy waszym domu.
-
Zostawię ci pieniądze, w razie czego -
westchnął - Jesteś
Aniołem, wiesz?
Zaśmiałam
się. Szarpnęłam za klamkę i weszłam do łazienki.
-
Teraz już tak, miło słyszeć - stanęłam przed wielkim lustrem,
przyglądając się swoim włosom. Sterczały bardziej, niż się
tego spodziewałam - A teraz kończę, bo jednak muszę się ubrać.
-
Jasne. Na razie.
-
Narka.
Nacisnęłam
czerwoną słuchawkę na ekranie (telefon dotykowy, taka nowa
technologia <3), a potem zablokowałam go i odłożyłam, na jedną
z wielu szafek, jakie były w tym pomieszczeniu. Podeszłam do okna,
chwyciłam sznureczek, który zwisał, przyczepiony do mechanizmu
żaluzji, i zaczęłam ciągnąć go w dół. Tym oto sposobem
sprawiłam, że w pomieszczeniu zrobiło się jaśniej. Chwyciłam za
koniec mojej jedwabnej, czarnej koszuli nocnej, a potem zaczęłam ją
przeciągać przez głowę. Dałam ją do kosza na brudy, a potem
odwróciłam się z powrotem do wielkiego lustra. Przyjrzałam się
swoim nagim piersiom, no i pozostałym częściom ciała.
Jednak,
mój wzrok stale wędrował na biust.
-
Chyba ostatnio urosły.
Chwyciłam
je, zasłaniając przy tym brodawki. Jekko ścisnęłam, ale potem od
razu odsunęłam dłonie, bowiem zabolało. A zrobiłam to tak
delikatnie.
-
Jednak nie, wydawało mi się. Będę tylko miała okres.
Podeszłam
do drzwi, a potem przekręciłam klucz. Czułam się tak
bezpieczniej. Chociaż Sayuri i Yukio dawno wyszli. Mieli mieć
dzisiaj jakieś wyjście klasowe, w końcu mają wakacje. Raczej nie
będzie ich do wieczora, poszli na plażę. Ostatni raz spojrzałam
na swoje odbicie w lustrze, a potem weszłam do kabiny. Zamknęłam
drzwiczki, włączyłam wbudowany w prysznic odtwarzacz muzyki, i
odkręciłam kurek z zimną i ciepła wodą. Po majstrowałam przy
tym tak, żebym się nie sparzyła, ani nie zamarzła. Z mojego
kręcenia kurkami wyszła mi woda idealna. Zaczęłam nakładać na
ciebie żel pod prysznic, który pachniał jak (coś tam). Potem go z
siebie spłukałam.
Wyszłam,
i pierwsze co zrobiłam, to porwałam ręcznik i przetarłam nim moje
blond kosmyki, na szczęście, zmoczyłam tylko końcówki. Kiedy
przykładałam ten sam, puchaty ręcznik do mojego ciała, ponownie
zadzwonił telefon. Zawinęłam więc szybko błękitny i miękki
materiał na moim ciele, a potem pognałam odebrać rozmowę.
Spojrzałam na wyświetlacz. Fuko. Dałam
na głośno - mówiący.
-
Słucham?
-
Katsu, słuchaj! - zaczęła
podekscytowana - Nie uwierzysz, kogo właśnie
mijałam, idąc na uczelnię!
-
Kogoś, kogo dawno nie widziałyśmy? - odpowiedziałam, odłożyłam
telefon, i zaczęłam czesać włosy.
- No!
Zgaduj!
-
Hirami?
-
Ehh, chyba ci się nie uda - mruknęła,
zawiedziona. Cóż, bywa - Madara i Yuane!
Czaisz?!
Z
szoku, aż powyrywałam sobie parę włosów. Kuźwa, mać.
- Ty,
nie gadaj. Poważnie? - odłożyłam szczotkę na miejsce, a potem
otworzyłam półkę, Była przyczepiona do ściany, obok mniejszego
z dwóch luster, jakie były w pomieszczeniu - I jak? Szli z dziećmi,
czy sami?
-
Dochowali się ładnej dziewczynki i
słodziaśnego chłopaka! - aż pisnęła.
Cała Fu, taka dziecinna. Ale to dodaje jej uroku - Ich
syn miał takie ładne, niebieskie oczka, słodycz, a włosy po
ojczulku, takie czarne i sterczące. Jego córka miała białe włosy,
po Yuane, ale za to czarne ślepia. Takie tajemnicze, ahh, i duże!
Czaisz, takie, takie.. No, wiesz o co chodzi! Jak na nich patrzyłam,
to jeszcze bardziej zapragnęłam mieć kochającego mężusia i moją
wymarzoną czwórkę bachorków. Aww! - zdążyłam
nawet umyć zęby przy jej monologu - Oczywiście,
dwójka chłopaków i dwójka dziewczynek! Katsumi, ja chcę już
przestać być dziewicą! Nawet Itachi ma syna!
-
Dobry zapłon, Shun ma już trzy lata i cztery miesiące - zaśmiałam
się.
-
Już jest taki duży?! Jak te dzieciaki szybko rosną! I nawet
dowiedziałam się, jak mają na imię, bo Yu zatrzymała mnie na
chwilkę, w końcu oni też się spieszyli. No słuchaj, imiona tak
samo słodkie, jak ich nosiciele!
- Fu,
weź się ogarnij, bo umrzesz ze słodkości - rzuciłam, a ona
głośno się roześmiała.
-
Kiedy oni byli tacy uroczy, no! Kat, rzygam
tęczą, sram gwiazdkami! - parsknęłam, a
potem sięgnęłam po tusz do rzęs - Mała ma
na imię Nanae, a jej brat to Raito. No, kuuurde, ja też takich
chcę!
Kiedy
domalowałam drugie oko, ona tylko dodała:
-
Słuchaj, wpadnę po zajęciach! Dochodzę,
buziaki!
-
Zabrzmiało to dwuznacznie.
-
Zboczeniec!
-
Utop się, hahahah.
-
I tak mnie kochasz, szujo.
-
Prawda, masz mnie.
-
Żegnam, kochanie. Nie zdradź mnie.
- Tak
jak ty, również jestem dziewicą, mycho. Idź się ucz, pustaku -
dziewczyna parsknęła, bowiem doskonale wie, że nie powiedziałam
tego złośliwie. Takie przyjaźnie przetrwają więcej.
- Tak
tak, kocham cię.
I
rozłączyła się. Cóż za gadatliwe babsko.
Otworzyłam
zamek, a potem wyszłam z łazienki, podchodząc do półki, stojącej
obok wielkiej szafy. Na polu na stówę jest cieplutko, więc
wybrałam dość luźną, białą bokserkę, z jakimiś kolorowymi
plamami. Do tego wzięłam pomarańczowe spodenki, pasujące do plam
na bluzce. Rzuciłam to na łóżko. Ciągle owinięta ręcznikiem,
podeszłam do trzieciej szafy, poprzednią zamykając. Chwyciłam za
uchwyt, a potem pociągnęłam. Szyny poszły w ruch, a po chwili
zaczęłam lekko grzebać w biustonoszach, wybierając biały, z
koronką. Do tego, w takim samym kolorze majtki.
Porwałam
z łóżka pozostałą część garderoby, a potem na nowo zamknęłam
się w łazience. Popatrzyłam na wyświetlacz telefonu, który
pokazywał, że mam jeszcze dwadzieścia pięć minut, by stawić się
pod domem policjanta.
Zapinając
stanik, nuciłam sobie piosenkę, która niedawno leciała mi pod
prysznicem. Potem ubrałam pozostałe ubrania, na końcu, jak to mam
w zwyczaju, strzepując z nich niewidzialny kurz. Podeszłam jeszcze
raz do umywalki, otworzyłam szafeczkę obok lustra, wyciągnęłam
dwie gumki, parę wsuwek, no i szczotkę. Rozczesałam ponownie
włosy, a potem dałam głowę na dół, chwytając te dłuższe
kosmyki jedną ręką, a drugą chwytając czarną gumkę. Związałam
włosy w wysokiego kucyka, ale, dlatego, że są ona strasznie gęste,
przewiązałam je jeszcze jedną gumką, tego samego koloru. Na
koniec musnęłam jeszcze raz szczotką grzywkę, spinając ją do
góry, a żeby mi nie spadła na oczy, wpięłam w nią wsówki. Nie
byłam ulizana, ach, sukces!
Chwyciłam
telefon, a potem zbiegłam schodami do korytarza. Skierowałam swoje
kroki do kuchni. Szybko podeszłam do lodówki, a po jej otwarciu,
porwałam jogurt do picia, otworzyłam go i wypiłam wszystko, trzema
dużymi łykami. Przetarłam chusteczką usta, westchnęłam głośno
i wyrzuciłam ją do kosza, który znajdował się pod zlewem.
Włożyłam
telefon do jednej z kieszeni mojej czarnej, średniej torebki.
Ubrałam białe sandały, na dość grubym, no i długim obcasie.
Kiedy się podniosłam, chwyciłam klucze, które zwisały z małego
wieszaka, a potem włożyłam jeden z nich do zamka i przekręciłam.
Wyciągnęłam kluczyk, wyszłam, ponownie włożyłam, przekręciłam
trzy razy, i sprawdziłam, czy aby na pewno zamknięte. To już taki
nawyk. Smycz z kluczami powędrowała do mojej torebki, po czym ona
sama została szczelnie zamknięta i założona na moje ramię. Po
upewnieniu, że dom jest zabezpieczony, poszłam do garażu, w celu
sprawdzenia, czy też jest zamknięty. Tu również było tak samo.
Ruszyłam więc w stronę domu Itachiego. Miałam do niego, co
najmniej dziesięć minut spokojnego marszu.
Zapukałam,
i grzecznie czekałam, aż brunet otworzy mi drzwi. W oddali było
słychać szybkie kroki, które z każdą chwilą stawały się co
raz większe.
Usłyszałam
charakterystyczny strzęk w drzwiach, więc odruchowo się od nich
odsunęłam, chociaż wiedziałam, że otwierają się w zupełnie
inną stronę.
Itachi
uśmiechnął się do mnie, a potem ustąpił mi miejsca, więc
weszłam do środka. Kiedy przekroczyłam próg, odwróciłam się w
jego stronę. Podszedł do mnie i nachylił się, po czym oby dwaj
cmoknęliśmy się lekko w policzek.
-
Jesteś moją wybawicielką - powiedział, kiedy zdejmowałam buty.
Podniosłam się, a on gestem ręki zaprosił mnie w głąb swojego
domu.
- Nie
ma sprawy. Wiesz, że kocham dzieci - odpowiedziałam, wchodząc po
schodkach, których było tylko trzy - w dodatku Shun jest
przesłodki.
- Ma
coś po ojcu - jakiś ty skromny, Uchiha. Zaśmiałam się, a potem
stanęłam obok niego, więc poszliśmy razem do salonu. Trzeba
przyznać, że mundur mu pasuje.
-
Tak, pochlebiaj sobie dalej. Żyj w tym kłamstwie - odparłam,
śmiejąc się. Wszyscy Uchiha mają takie mniemanie. Chociaż, Izuna
i Itachi, są zupełnie inni. Tacy, niezapatrzeni w siebie.
Usłyszałam
trzask w salonie, jednak nadal szliśmy długim korytarzem.
- Weź
się utop, mała - odparł, klepiąc mnie po głowie. Fuknęłam
oburzona, co on sobie myśli - Uprzedzając pytanie - szuja,
zauważyła, że chcę się o kogoś zapytać - to tak, mały nie
śpi. Jest w salonie, bawi się.
Nagle,
zza drzwi, wyjrzała na nas mała postać, z czarnymi włosami i
zielonymi oczami. Mały Uchiha wyraźnie się ożywił, kiedy mnie
zobaczył. W końcu, jestem tu często, i zawsze, jak jest Shun, to
się z nim bawię. Ahh, Katsumi, te twoje dobre serduszko.
Shun
wybiegł zza framugi i leciał w naszą stronę. Ukucnęłam, lekko
rozchylając ręce w jego stronę.
-
Ciocia Katsumi! - krzyknął, wpadając w moje objęcia. Stanęłam
na równe nogi, dźwigając przy tym trzylatka, przytulającego mnie.
Trzeba przyznać, że jest nieco ciężki.
- No
siema, młody - zaczęłam, ściskając mocniej ręce, i idąc do
salonu - Zgadnij, co będę dzisiaj robić.
-
Psysłaś mnie pilnować? - zapytał, patrząc się na moją twarz -
Bedziemy sie bawić, prawda?
- W
rzeczy samej, zgadłeś! - postawiłam go na ziemi i uklęknęłam
przed nim - Co chcesz w ramach nagrody, bystrzaku?
Podrapał
się po głowie, a potem się rozpromienił.
-
Buzi! - pokazał na swoje usta. Cóż za słodziaśne dziecko.
Cmoknęłam
go lekko w usta, a kiedy się oderwałam, mały klasnął w dłonie.
- No,
to była słodka buźka, od słodkiego kolegi - przybiłam mu piątkę.
-
Moja podwózka właśnie po mnie przyjechała - powiedział Itachi,
stając obok mnie - Pieniądze są w szafce, obok okna. A resztę już
wiesz. To co, synu? Dostanę całusa na pożegnanie?
On
przytaknął, a kiedy brunet się do niego zniżył, dostał całusa
w usta.
- W
razie czego, dzwoń - powiedział - klucze są tam, gdzie pieniądze.
Do wieczora. A. Jakby ktoś z mojej paczki tu wpadł, to po prostu
wpuść ich do domu. Wiesz, jak wyglądają.
-
Tak, tylko ich nie znam - odpowiedziałam - I co? Mam nawiązać
rozmowę?
- Jak
chcesz - odwrócił się - Przychodzę o dziewiętnastej, mogę się
spóźnić. Cały dom jest teraz twój.
- Oj,
idź już. Nie jestem tu pierwszy raz, Uchiha - powiedziałam z
pretensjami. No a co, kurde.
-
Ucisz się, mała. Pa, Shun.
-
Narka - odpowiedział mały, jeżdżąc samochodem po panelach.
Kiedy
drzwi się zamknęły, odwróciłam się w stronę chłopczyka.
- To
co, Shun? - zapytałam, klękając przy nim - Głodny?
Zanim
on zdążył odpowiedzieć, zrobił to za niego jego żołądek.
- W
takim razie, co chciałbyś zjeść? - usiadłam na ziemi po turecku.
- Hmm
- zamyślił się. Odłożył zabawkę - Jajecnica! Taka ze
scypiorkiem!
- To
idziemy na przeszpiegi do kuchni? - zapytałam, a chłopak
przytaknął. Wstał wtedy, kiedy ja. Podałam mu rękę, a on szybko
ją chwycił. Też chcę takie dziecko -
Sprawdzimy, czy tatuś zostawił coś do
jedzenia.
Chłopiec
przytaknął. Jezu, on jest taki śliczny. Uchiha, ty skurwysynu.
Twój chuj zrobił coś tak pięknego.
-
Ciociu, ciociu! - zaczął mały, stając przede mną - A jak nie
będzie nic do jedzenia, to co? Ja nie chcie być głodny!
Ukucnęłam,
ponownie. Kości mi strzelają.
- To
powiem ci, słonko - zaczęłam - Że pójdziemy do sklepu, jak
lodówka będzie pusta. Co ty na to?
Jego
uśmiech poszerzył się gwałtownie.
-
Chcie do sklepu!
- Ale
najpierw - zaczęłam, ponownie wstając. Moje kolana - pójdziemy
sprawdzić, czy jest jedzenie, czy nie.
Kiedy
to powiedziałam, mały wybiegł z pokoju, prawie potykając się o
własne nogi. Wyszłam od razu za nim, bojąc się, że zrobi sobie
krzywdę, no przecież wszystko jest możliwe. A po domu się nie
biega.
Weszłam
do kuchnio - jadalni w momencie, kiedy Shun otworzył lodówkę. Po
zobaczeniu jej zawartości, mimowolnie otworzyłam usta. Tego się
nie spodziewałam.
-
Itachi, głupku, poszedłeś do pracy bez jedzenia? - zapytałam sama
siebie - Kiedy tej kobiety nie ma w domu, to nie ma kto zrobić
zakupów.
-
Ciociu, tu jest tylko manojez - powiedział szatyn, zadzierając
głowę do góry, by zobaczyć składniki, jakie są w lodówce.
Uśmiechnęłam
się do zielonookiego.
- Nie
manojez, tylko majonez - poprawiłam go - w takim razie, pan idzie ze
mną na górę. Nie możesz przecież wyjść w piżamie, prawda?
-
Tata rzadko zabiera mnie do sklepu, mama też - powiedział,
chwytając moją dłoń, kiedy wchodziliśmy po schodach - a ja lubię
chodzić do sklepu.
- To
dzisiaj idziesz ze mną, a potem zrobimy jajecznicę. Zgoda? -
zapytałam, stawiając nogę na ostatnim schodku.
-
Zgoda!
Pobiegł
do swojego pokoju, zostawiając mnie samą, osłupiałą.
Wpatrywałam
się w wielki plakat, wpakowany w antyramę. A na nim były
informacje, lekko przeterminowane, bo z przed pięciu lat. Uduszę
cię, kobieto. Na prawdę.
Przede
mną wisiała primabalerina, która była mi bardzo dobrze znana.
Wpatrywałam się w plakat, na którym było wyraźnie napisane, że
dnia 15 lipca 2009 roku, w teatrze "Santa Georgia" odbędzie
się balet "Jezioro Łabędzie". Doskonale pamiętam ten
dzień, kiedy Yuane niemalże mdlała z nerwów, Madara próbował ją
uspokajać, a ja siedziałam i próbowałam przypomnieć sobie układ.
Byłam jak w amoku, nic nie słyszałam, nic nie czułam, nic nie
widziałam. A może to był największy stan skupienia?
W
każdym razie, byłam w szoku, że Itachi w ogóle to tu powiesi.
Nie
przypuszczałam, że będę wpatrywać w się w duży, śliski
papier, powieszony w antyramie. Jeszcze bardziej zaskakujące było
to, że przedstawiał mnie, Katsumi Hirohito, dziewiętnastoletnią
wtedy primabalerinę, z wielkimi ambicjami i planami. Musiałam
niestety z nich zrezygnować, bo przeciążyłam stawy szybciej, niż
mogłam to sobie wyobrazić. Grunt, że nie zdeformowałam sobie
stóp. Fuko, która była wtedy pierwszą solistką, po moim
odejściu, została primą, a po kolejnym, wielkim baletowym
przedstawieniu, i ona zrezygnowała, z takich samych powodów. Yuane
wyjechała z Madarą do Europy, i wszelki słuch po niej zaginął.
Aż do dzisiaj.
-
Ciociu? - odwróciłam głowę w stronę chłopaka - Na cio patsys?
-
Shun, skarbie, poznajesz może, kto to jest? - zapytałam młodego
Uchihe, uśmiechając się do niego ciepło.
Czarnowłosy
podszedł, popatrzył na plakat, a potem na mnie. W końcu, po
zastanowieniu się, powiedział szybkie:
-
Ciociu, byłaś baletnicą?
Nie
sądziłam, że mnie rozpozna.
- Jak
byłam młoda - odpowiedziałam.
-
Jesteś teraz jeszcze ładniejsa, niż na zdjęciu - uśmiechnął
się od ucha do ucha, a ja poczochrałam go po główce.
- Nie
podlizuj się.
- To
będzie razem czterdzieści siedem złoty i dziewiętnaście groszy*
- powiedziała ekspedientka, uśmiechając się do Shuna.
-
Proszę - podałam jej niebieski banknot, ona wstukała coś w kasę,
a potem podała resztę - Jeszcze paragon, proszę chwilę poczekać.
-
Ciociu, jeśtem głodny - jęknął czarnowłosy, a ja pogłaskałam
go po głowie.
-
Wytrzymaj jeszcze, skarbie - odezwałam się do niego miło - Mi
również burczy w brzuchu.
- Oto
pani paragon - sięgnęłam po świstek papieru - Urocze dziecko,
doprawdy.
-
Tak, mój przyjaciel się postarał - uśmiechnęłam się, a starsza
kobieta zaśmiała się krótko.
-
Zapewne - odpowiedziała.
- Do
widzenia - rzuciłam, a potem chwyciłam znudzonego chłopaka za rękę
- Idziemy, młody.
- Do
widzienia - Uchiha pomachał ekspedientce, a potem odwrócił się w
stronę drzwi.
Zamykając
za sobą szklane drzwi, westchnęłam cicho. Jestem bardzo głodna.
Odwróciłam się w prawo, z zamiarem zjechania ruchomymi schodami na
najniższe piętro galerii. Tak, nawet w takim dużym budynku,
przeznaczonym głównie na sklepy z ciuchami, może być spożywczak.
Popatrzyłam przed siebie, a potem razem z Shunem podeszliśmy do
schodów. Dla małego to była największa atrakcja.
-
Jej! - krzyknął, kiedy weszliśmy na schody. Ludzie popatrzyli na
niego z uśmiechem - Te śchody są super!
Odpowiedziałam
mu pstryknięciem go w nos. Kiedy weszliśmy na podłogę, pierwsze,
co rzuciło mi się w oczy, to sklep. Ale nie byle jaki.
-
Ciociu, pójdźmy jesce tam! - wskazał palcem na sklep, a ja sie
zaśmiałam. Dokładnie ten sam, na który ja przed chwilą
zatrzymałam swój wzrok. No, ma mały dobry gust.
-
Pomyślałam o tym samym. Chodź - lekko go pociągnęłam, dając mu
do zrozumienia, że chcę tam iść.
-
Mama pusca mi anime na komputerze, albo w telewizorze - powiedział -
mam nawet parę ubrań z tego sklepu!
-
Jakie jest twoje ulubione anime, Shun? - zapytałam, kiedy
przekroczyliśmy przez drzwi, z wmontowanymi czujnikami.
- Ja
lubię Kuroko no Basket!
- O,
ja też. Jednak, moim ulubieńcem pozostaje Shingeki no Kyojin -
podeszliśmy do działu z ubraniami dla dzieci.
-
Fajne anime?
-
Fajne, tylko raczej nie dla mniejszych dzieci. Tam jest trochę za
dużo brutalnych scen, skarbie - powiedziałam - Puszczę ci, jak
będziesz duży.
W
głośniku sklepowym zabrzmiał nowy utwór, bardzo dobrze mi znany. Kiedy rozbrzmiała
zwrotka, zaczęłam cicho nucić piosenkę pod nosem. Nie sądziłam,
że ten utaite jest tak znany, że zaczęli go puszczać w miejscach
publicznych. Co jak co, ale głos Glutamine najbardziej przypadł mi
do gustu, ze wszystkich komputerowych programów. Chociaż Hatsune
Miku też jest do zniesienia.
-
Ciociu, ciociu! - krzyknął Shun, pokazując mi piżamę z Kuroko i
Kagamim. O dziwo, w swoim rozmiarze.
-
Podoba ci się? - zapytałam.
-
Bardzo, bardzo!
- To
idź po koszyk i to tam daj, a ja ci to kupię - no, bycie matką
chrzestną zobowiązuje.
Chwilę
później go nie było, a ja podeszłam do działu dla kobiet. Mały
podszedł do mnie z koszykiem, w którym była już piżama i zaczął
przyglądać się różowym koszulkom, jakby chciał mi pomóc, w
wybieraniu ubrań.
Kiedy
w moje ręce trafiła zielona koszulka z ogromnymi Skrzydłami
Wolności na plecach, aż nie mogłam się powstrzymać od włożenia
jej do koszyka. Ci ludzie na prawdę wiedzą, co dobre.
-
Ciociu, patrz! - po zobaczeniu Grimmjowa na luźnej bokserce, aż
uścisnęłam tego chłopaka, z radości. On wie, jak zadowolić
kobietę, uwielbiającą mangę i anime - Podoba ci się? Ten pan na
tym jest taki fajny!
- W
anime też jest świetny, jesteś mistrzem, Shun - wystawiłam mu
dłoń, a on przybił mi piątkę - Coś jeszcze chcesz?
Odwrócił
się w stronę pluszaków.
- Kup
mi maskotkę z podobizną Kirito!
-
Sword Art Online? - zapytałam, a on skinął głową potwierdzająco
- wrzucaj.
Cały
w skowronkach pobiegł po maskotkę, a ja wstałam i podeszłam do
kasy, za którą stał mężczyzna.
-
Cosplay Natsu z Fairy Tail? - zapytałam, uśmiechając się do niego
- Pasuje panu.
- Ta,
żeby go założyć, musiałem się trochę wysilić - odpowiedział,
kasują towar, który był w koszyku. Shun, który właśnie do mnie
podszedł, podał mi maskotkę, którą wrzuciłam na bluzkę.
-
Chodzi panu o siłownie? - zaśmiałam się.
-
Jest pani bardzo bystra - jego uśmiech gwałtownie się poszerzył -
Gin - podał mi rękę, kiedy odczepił klipsa, przyczepionego dla
bezpieczeństwa do piżamy.
-
Katsumi - odpowiedziałam, ściskając delikatnie jego dłoń.
- A
ten gościu, to? - zapytał, patrząc na młodego Uchihę.
-
Jestem Shun Uchiha, psze pana!
- O,
Uchiha - mruknął - Od którego Uchihy?
-
Itachi go spłodził, a ja nie jestem jego matką - powiedziałam.
Kolejna koszulka skasowana.
-
Kojarzę cię z plakatów.
-
Doprawdy? Z jakich? - zapytałam, trochę zaskoczona, a potem
zabrałam reklamówkę z logo "Yatta".
- Te
balety, i inne piruety - odpowiedział, kładąc dłoń na swojej
głowie.
-
Byłam baletnicą, ale teraz mam bardziej odrażającą robotę -
uśmiechnęłam się, chwytając Shuna za rękę.
-
Pracujesz z trupami, czy co? - parsknął śmiechem.
-
Gratulację, zgadłeś - odpowiedziałam, uśmiechając się
złośliwie. Facetowi opadła szczęka, ze zdziwienia.
- O
kurwa, ale jaja - powiedział - Primabalerina jest lekarzem sądowym.
-
Cuda się zdarzają.
-
Jezusie, ty to widzisz? - powiedział, kiedy się obróciłam - Czemu
takie piękności zajmują się taka brudną robotą?
-
Ktoś musi to robić. Poza tym, lubię swoją pracę - pomachałam mu
- Się trzymaj, Gin.
- Na
razie.
Podeszliśmy
do schodów.
- To
teraz idziemy robić śniadanie.
Patrząc
na skupioną twarz Shuna, co raz bardziej pogrążałam się w
przekonaniu, że muszę znaleźć sobie faceta na całe życie, bo
chcę mieć dzieci. Bardzo. Już. Od razu.
no
dobra, nie jestem aż taką desperatką, żeby iść już teraz, ale
bardzo chcę mieć takiego małego człowieka u siebie w domu, w
życiu. Bo czegoś takiego właśnie mi brakuje. Tego ciepła, które
stwarzałby mój mąż.
Potrzebuję
miłości.
Kurwa
mać.
Odgłosy
pukania wyrwały mnie z transu. Wstałam powoli, gestem głowy
pokazałam czarnowłosemu chłopakowi, że ja pójdę otworzyć, a
potem wolnym krokiem wyszłam z salonu i skierowałam się do drzwi
wejściowych, w które ktoś bardzo zawzięcie pukał.
-
Uchiha, kurwo, otwórz te drzwi! - krzyknął jakiś męski głos, a
ja przyśpieszyłam lekko kroku.
-
Itachi, pizdo! - kurwa, zamknij ryj, intruzie.
-
Kurwa, zamknij się - otworzyłam drzwi, i dostałam z pięści w
czoło. Puściłam klamkę i złapałam się obiema dłońmi za
bolące miejsce. Potem podniosłam wzrok na zszokowanego blondyna,
wpatrującego się we mnie.
- Ja
pierdole - mruknęłam - Tak się witacie, w tym waszym Akatsuki?
Zabrałam
rękę z czoła. Raczej nie będzie śladu, chociaż blondyn mocno mi
przypierniczył.
-
Sorry. Nie słyszeliśmy po prostu żadnych kroków - tak, winny się
tłumaczy. Pizda.
-
Nooo cześć - obok mnie stanął jakiś siwowłosy, dość
przystojny facet, a potem objął mnie ramieniem. Nie powiem, że to
nie było przyjemne, ale sorry. Jesteśmy na dworze, niech się
chamuje. Zrzuciłam jego rękę ze swojego ramienia - No weź. Hidan
jestem, kotku.
-
Hidan, skarbie - zaczęłam, wprawiając w osłupienie pozostałych
ludzi, stojących przy wejściu - nie dotykaj mnie, bo urwę ci
chuja.
- Ale
ostra - powiedział, wchodząc do mieszkania. Jaki bezczelny, nawet
nie pozwoliłam. Teraz ja jestem panią w tym domu, dopóki nie ma
Itachiego - Ja takie lubię.
-
Nawet nie pozwoliłam ci wejść - powiedziałam, odwracając się do
niego twarzą - jesteś bezczelny.
Machnął
mi lekceważąco ręką, a potem wszedł do salonu, głośno witając
się z Shunem.
- Nie
przejmuj się, on taki jest - czy mnie uszy i oczy nie mylą?
-
Nagato? - zapytałam, odwracając się twarzą do chłopaków. Z tego
wszystkiego nie przypatrzyłam się pozostałym - Ty wyszedłeś z
domu?
Jego
koledzy zlustrowali go wzrokiem, a on nie odpowiedział.
Westchnęłam.
- Nie
chcesz mówić, to nie - odpowiedziałam. A potem osunęłam się w
przejściu - możecie wejść.
We
względu, że bałam zostawić tego Hidana samego z dzieckiem,
pozwoliłam sobie odejść od gości.
Weszłam
do salonu cała z nerwach, ale nieco się uspokoiłam, widząc, że
Hidan układa z młodym puzzle.
-
Ciociu, pats! - krzyknął, widząc mnie w drzwiach - Wujek Hidan
psysedł, no i układa ze mną puzzle!
Uśmiechnęłam
się ciepło w stronę chłopaka, a potem siwowłosy stanął do mnie
twarzą.
-
Zaraz przyjdę - powiedział do Shuna. Podszedł bliżej mnie, co
mnie trochę zaniepokoiło.
Odsunęłam
się od drzwi, czując, jak ktoś klepie mnie po ramieniu. Spojrzałam
potem na czerwonowłosego Nagato, który stanął obok mnie, a
pozostali goście rozsiedli się wygodnie na kanapie, załączając
wcześniej telewizję.
Hidan
ujął moją dłoń, a potem lekko ucałował. Rozszerzyłam oczy ze
zdziwienia. Kto jeszcze tak robił? Szok zawładnął moim ciałem,
bowiem nie potrafiłam się ruszyć, a co dopiero wyszarpać dłoń z
jego uścisku. Popatrzył na mnie, a potem dziwnie się uśmiechnął.
Mimowolnie, ale jednak - zaczerwieniłam się! Co za casanova!
- To
może teraz zdradzisz mi swoje imię? - wyprostował się, puszczając
delikatnie moją dłoń. Spojrzałam na zegar, wiszący na ścianie
przede mną. Godzina 18:17, Itachi jeszcze nie kończy roboty.
Jęknęłam w duchu, nie chciałam spędzać czasu z jego dziwnymi
kumplami. Jeden mnie całuje po ręce, drugi na powitanie wali dłonią
w czoło, a pozostali? Nawet się nie przedstawili. Ja pierdole,
jakie świry. Pomińmy Nagato, on jest normalny i miły. Pomimo, że
gościu jest rudy.
-
Katsumi.. - powiedziałam, czując, jak zasycha mi w gardle.
Hirohito, ogarnij się. Zaczynasz świrować.
Uśmiech
Hidana się poszerzył, a potem odwrócił się plecami do mnie i
Nagato, podszedł do Shuna, a potem usiadł obok niego. I jak gdyby
nigdy nic, zaczął układać puzzle! I ani me, ani be, ani wyliż mi
żyć. Co za przystojny ciul.
- Nie
przejmuj się, on taki jest - powiedział jakiś mężczyzna, z
dziwnymi zębami. Miał niebieskie włosy? Sam wyglądał trochę jak
rekin. Jeszcze brakuje mu niebieskiej skóry**. Wstał, a potem
podszedł do mnie. Kiedy był już wystarczająco blisko, musiałam
zadrzeć głowę strasznie wysoko, żeby zobaczyć jego twarz. Był
dla mnie za wysoki!
-
Jestem Kisame, miło mi - podał mi dłoń. Uścisnęłam ją.
-
Katsumi - odpowiedziałam, a potem wymownie spojrzałam na resztę
towarzystwa. Mianowicie, na tego blondyna, i jakiegoś faceta ze
szwami, niemalże wszędzie. I jakimiś dziwnymi oczami.
- Oni
się zapatrzyli, nie przedstawią się - powiedział Nagato.
Zerknęłam na niego, a potem ponownie przeniosłam wzrok na
mężczyzn, siedzących na kanapie - Ten blondyn, z którym miałaś
już bliskie spotkanie, to Deidara, a facet obok niego, to Kakuzu.
Obydwaj,
przedstawieni przez Uzumakiego, mruknęli coś niezrozumiałego dla
mnie, a potem zamilkli na dobre. Wpatrywali się w serial kryminalny,
z nie małą uwagą.
Shun
i Hidan gadali do siebie, ale widać było, że oby dwaj bardzo się
lubią, dlatego nie chcąc im przeszkadzać, ominęłam ostrożnie
wszystkie puzzle, a potem usiadłam obok blondyna. Wydawał się
bardziej zrównoważony, niż jego kolega.
-
Nigdy nie lubiłem sekcji zwłok, w serialach. To takie ohydne -
Deidara, o ile dobrze pamiętam, skrzywił się. Kakuzu wpatrywał
się jednak w ekran. Nie było po nim widać, by się tym brzydził.
- Nie
jest aż tak źle - powiedziałam, zwracając na siebie uwagę.
Nagato i Kisame usadowili się już na kanapie, również patrząc
się na mnie.
-
Kakuzu, pierdol się - zmarszczyłam brwi. Nie powinien mówić przy
dziecku takich brzydkich słów. One potem chodzą i powtarzają -
Tobie łatwo mówić, sam grzebiesz w trupach.
O,
mój kolega? Nie widziałam go wcześniej tam, gdzie pracuję.
-
Grzebałem.
To
teraz wyjaśnia, dlaczego go nie kojarzę.
- I
tak fuj - powiedział Deidara.
Wstałam.
-
Napijecie się czegoś? - zapytałam, patrząc na każdego z osobna.
-
Kawa - mruknęli wszyscy, wpatrując się w ekran. Nie usłyszałam
jednak Hidana, więc popatrzyłam na niego.
- To
samo - odpowiedział, uśmiechając się szeroko.
- Ale
jaka? Rozpuszczalna, zwykła? - zapytałam ponownie, wzdychając.
Odpowiedź "kawa", mnie nie zadowalała.
Kiedy
dowiedziałam się, że Kisame i Kakuzu chcą parzoną, a pozostali
rozpuszczalną, udałam się do kuchni. Wyciągnęłam szklanki,
nasypałam do nich odpowiedni rodzaj kawy, a potem postawiłam
czajnik na gazie. Załączyłam i podeszłam jeszcze po dwie
szklanki. Nalałam do nich soku pomarańczowego z miąższem, a potem
wyszłam z kuchni.
-
Shun, skarbie - popatrzył na mnie, tak jak Hidan, kiedy pojawiłam
się obok nich - napij się.
Mały
zabrał ode mnie szklankę, a potem wypił całą zawartość. Na
koniec wypuścił głośno powietrze, a ja odebrałam puste naczynie
i usiadłam z powrotem obok Deidary. Swój kubek położyłam na
stoliku. Przełączyli kanał na kolejny serial o medycynie sądowej.
I, o dziwo, był bez cenzury.
-
Kakuzu, nie znęcaj się nade mną - jęknął Deidara, próbując
zabrać mu pilota - Ciulu, kurwa!
- Nie
przy dziecku - poprosiłam, patrząc z politowaniem na szarpiących
się mężczyzn.
- Nie
mów mi, co mam robić - mruknął niebieskooki, ciągle próbując
złapać pilot.
- Ja
tylko proszę.
- Wal
się. - kurwa, kurwa, kurwa. Kurwa!
-
Spierdalaj, wkurwiasz mnie - powiedziałam, wyprowadzona z równowagi.
-
Sama przeklinasz.
-
Deidara - zaczął Nagato, a my popatrzyliśmy się na niego - Ona
nie przeklina, jeśli się nie wkurwi.
Wzruszył
ramionami.
- Mam
to w dupie.
- I
wzajemnie - wstałam, słysząc, ze woda się gotuje. Pisk gwizdka
mnie w tym utwierdzał - A, Kakuzu - popatrzyłam na niego - widzę,
że mamy podobną pracę.
A
potem wyszłam z pomieszczenia. Szybko znalazłam się w kuchni,
postawiłam napełnione gorącą wodą szklanki na tacce. Wyciągnęłam
jeszcze łyżeczki, a na koniec położyłam jeszcze miskę z cukrem.
Wyszłam z pomieszczenia, z tacka w rękach. Przeszłam parę kroków,
a potem przekroczyłam próg i od razu Kakuzu zasypał mnie
pytaniami.
-
Jakie studia skończyłaś? - zaczął - Ile masz lat?
-
Skończyłam studia medyczne, jako chirurg - zaczęłam - i mam
dwadzieścia cztery lata. Uprzedzając następne pytania - postawiłam
tackę na stole - Poszłam dwa lata wcześniej do szkoły, nie wiem,
czemu, i dlatego już mam zawód. Specjalizację zrobiłam parę
miesięcy po studiach.
-
Kolejna, która grzebie w cudych ciałach? - jęknął Deidara.
-
Gdyby nie my, lekarze sądowi, to dużo spraw byłoby
niewyjaśnionych. Ktoś to musi robić.
Kakuzu
przytaknął, a potem wszyscy zaczęli kłócić się, kto pierwszy
posłodzi sobie napój. Kiedy chciałam usiąść, usłyszałam, że
mój telefon dzwoni, więc wyszłam na korytarz i udałam się po
moja torebkę.
Kiedy
już rozpięłam kieszeń, wyciągnęłam wibrujący telefon i
spojrzałam na ekran. Itachi?
-
Itachi? Stało się coś? - zapytałam, a potem udałam się do
salonu. Usiadłam sobie obok Deidary, który upił łyk kawy i
ponownie popatrzył na telewizor.
-
Przełącz na wiadomości.
-
Mogę prosić pilot? - zapytałam, a w odpowiedzi otrzymałam
przedmiot. Przełączyłam.
- Ej,
a mi nie chciałeś dać! - krzyknął Deidara.
-
Przymknij się, Katsumi rozmawia przez telefon - syknął Kisame.
-
Jebie mnie to - odpowiedział.
-
Proszę, możesz trochę ciszej? - zapytałam blondyna, wsłuchując
się w telewizor.
-
Widzisz mnie? W telewizorze? -
zaczął Itachi - A tak przy okazji, kto u
mnie jest?
-
Widzę. CZekaj - przypatrzyłam się domowi, przed którym w oddali
stał Itachi - O kurwa.
- Już
widzisz? To znowu się stało.
-
Itachi, to jest obok domu Obito! - krzyknęłam. Chłopaki spojrzeli
na mnie, kiedy wymówiłam Obito - Obok niego i Rin, właśnie w tym
domu, mieszkała kobieta. Co z tą kobietą?
-
Musimy ja wykopać, żeby się dowiedzieć, co
się z nią stało - aż otworzyłam usta ze
zdziwienia. Ja pierdole, moja dzielnica jest jakaś przeklęta? -
proszę. Wiem, że nie pracujesz, ale nie
zaczęliśmy wykopywać. Nie ma tu znowu tego twojego kolegi. Zaczyna
mnie wkurwiać. Musisz przyjść, nie możemy zacząć bez lekarza
sądowego.
- A
kto zostanie z Shunem? - zapytałam, patrząc na kolegów.
-
Jest tam ktoś odpowiedzialny?
-
Nagato jest - odpowiedziałam, patrząc na rudego.
- On
też ma dzieciaka, wie, jak się nim zajmować i pilnować. Chodź
już - powiedział, na końcu głośno
wypuszczając powietrze.
-
Idę. Na razie.
Rozłączyłam
się. Popatrzyłam na milczące towarzystwo.
-
Nagato - zaczęłam - miej oko na Shuna. Ja muszę iść.
-
Gdzie? - zapytał mały, przytulając się do moich nóg - Nie ić,
ciociu!
-
Muszę, skarbie - pogłaskałam go po głowie - Ciocia idzie
sprawdzić, czemu ktoś umarł.
Mówiąc
to, ściskało mnie w środku. Yuki to była moja koleżanka,
znałyśmy się długo. Ona jest nieśmiertelna, nie mogła tak po
prostu umrzeć!
- Kto
umarł? - zapytał mały - Kto?
-
Moja koleżanka - łzy cisnęły mi się do oczu. Kurwa, przecież ja
nie płaczę. NIGDY.
- Aha
- odpowiedział czarnowłosy - To idzieś się z nią pożegnać? Dać
jej buzi, źeby śpała spokojnie?
Nagato,
widząc, że nie wytrzymuję już emocjonalnie, wstał, a chłopaki
prowadzili go wzrokiem.
-
Shun - odezwał się - Ciocia Katsumi już idzie. Pożegnaj się.
- Ne,
ciociu - ciągnął dalej - daj jej też buzi ode mnie.
Zesztywniałam.
-
Shun - syknął Hidan - Chodź tu, zostaw ciocię w spokoju.
-
Dobrze.
- Dam
jej buzi, od ciebie - pogłaskałam go. Wypowiadając każde słowo,
było słychać, jak mój głos łamie się co raz bardziej.
-
Amen - powiedział cicho zielonooki, podchodząc do Nagato i Hidana.
Zapanowała
cisza.
-
Ciociu, czemu płacieś? - zapytał Shun.
Rozszerzyłam
oczy, a potem szybko je przetarłam, wybiegając z pomieszczenia.
Chciałam
z tond wyjść. Żałosne, rozbeczeć się przy wszystkich. Jednak
nie jestem tak silna, jak sądziłam.
Jestem
słaba, w chuj.
Złapałam
za torebkę, i wyszłam, trzaskając drzwiami. Byłam wdzięczna
Nagato, że nie poszedł za mną.
Popatrzyłam
na ciało postawione przed moimi stopami. Nie wiedziałam, co o tym
myśleć. Kobieta, która szanowałam, uważałam za nieśmiertelną
- leżała pod moimi nogami, martwa. Nie ruszała się, nie
oddychała. Była, ładnie mówiąc, w opłakanym stanie. Ktoś
powiadomił policję o morderstwie, bardzo szybko. Ciało zostało
wydobyte zaledwie po godzinie.
Uklękłam,
wcześniej zakładając lateksowe rękawiczki. Byłam taka
oszołomiona, że nie zwracałam nawet uwagi na otoczenie. Czułam na
sobie wzrok ludzi nieupoważnionych, kamer, no i kryminalnych. Na
czele z Itachim.
Zaczęłam
od głowy, która miała tylko parę zadrapań. Popatrzyłam jeszcze
na jej tył, a potem opuściłam. Dotknęłam szyi, oglądając ją
uważnie. Zaczerwienienia. Uduszenie.
Stwierdziłam, a potem popatrzyłam na jej
bieliznę. Cała brudna. Jej brzuch i klatka piersiowa miały ślady
drapania. Ręce też nie były w najlepszym stanie. Próbowałam
powstrzymać łzy, czułam, jak oczy mnie pieką. Nogi były w
najgorszym stanie, zwłaszcza ich zewnętrzna część. Gestem ręki
poprosiłam, żeby mnie zasłonili przed gapami tak, jak się da, a
potem zdjęłam majtki ofierze, patrząc na jej zmasakrowane wejście.
Zasłoniłam sobie wolną ręką usta, żeby nie zwymiotować i się
nie rozbeczeć. Poprzednia ofiara, zbadana prze zemnie tydzień temu,
nie była w takim stanie. Było mi po prostu strasznie smutno.
Założyłam jej z powrotem bieliznę, a potem przypatrzyłam się
jej prawemu udzie.
Wszystkie
będziecie cierpieć. Tak pisało, ale
nie wiem, co to znaczy. To był zupełnie inny język, coś z Europy?
Wstałam,
z zamkniętymi oczami.
- I
jak?
- Na
jej udzie jest coś napisane, ale nie wiem, w jakim języku -
odpowiedziałam.
A
kiedy ciało zapakowywali w czarny worek, rozpłakałam się jak
dziecko. Otarłam jeszcze łzy, żeby powiedzieć, co ją zabiło.
-
Katsumi - Itachi przyciągnął mnie do siebie, a ja zacisnęłam
dłonie na jego policyjnym mundurze.
-
Została zgwałcona i uduszona.
Zapanowała
cisza.
- No
już, wypłacz się - powiedział, a ja w końcu mogłam przestać
dusić emocje w sobie. I tak nie widzieli mojej twarzy, byłam
wtulona w Itachiego.
Zaczął
mnie głaskać po głowie, kiedy zaczęłam mu opowiadać, jak bardzo
będę za nią tęsknić, przytulał mnie mocniej, kiedy opowiadałam,
co takiego robiłyśmy, jak byłyśmy młode i głupie, a potem
szeptał, że wszystko będzie dobrze. Chciałam wiedzieć, jaki
skurwiel zabił mi koleżankę. Osobiście bym go wykastrowała.
- Ale
wiesz.
Podniosłam
głowę i popatrzyłam na Itachiego zapłakanymi oczami.
-
Yuki na pewno spoczywa w spokoju.
*
** - Kisame na normalny odcień skóry :D
Dwadzieścia stron w wordzie ;o
Nawet
nie wiecie, jaka jestem zawiedziona tym rozdziałem. Wyszedł
chujowy, tyle mogę powiedzieć. Nie pisało mi się go za dobrze.
Może dlatego, że to dopiero drugi wpis? Nie wiem. Jestem zmęczona.
nie będę nad tym rozkminiać.
Jestem
bardzo zadowolona z waszych komentarzy.
Ahiru:
Tak Tak Xd a ta od razu pozdrowienia XD Błędy
były, bardzo często popełniam te same - powtarzam słowa, aż mnie
czasami razi ;__; Tak, Itachi jest bardzo powalający, hhahahha XD
Katsumi też potrafi być bardzo energiczna, i bardzo chamska, no i
elegancka, to ona jest, jak idzie do pracy XD Dzięki za komeeentarz
<3
Soli:
Wiesz, zdania mogą być baardzo długie,
niestety, ja lubię tak ciągnąc XD Ale wzięłam sobie Twoją radę
do serca, a nie do dupy XD i co, wyszło lepiej, czy jestem nadal w
tym samym miejscu? Przecinki, ahhh <3 Tak, stawiam je za często,
no cóż. Co zrobisz? Nic nie zrobisz! XD Nie no, tak na serio, to
się staram! Komedia, hmm.. Raczej będzie, ale nie wiem, czy sprosta
twoim oczekiwaniom, bo to, co ty dajesz, na swoim blogu, nie jest do
przebicia XD Dlatego skupię się bardziej na sekcji zwłok,
romansach, kryminalnych zagadkach i seksach :D Ale komedia też,
oczywiście XD Itachi miał małą zamułę systemu, hhahah XD Ale
się ogarnął, geniusz jeden :D Ja też lubię kryminały, nawet
bardzo, więc pisząc to czuję, że się spełniam XD Ogółem, to
dziękuję za odwiedziny, bardzo! I za komentarz <3
NaNa
Kim: Dziękuje za odwiedziny, i cieszę się,
że cię zainteresowałam <3
Kiedy
nowa notka? Nie wiem, może wyrobię do dwóch tygodni? A może nie?
Nie wiem, zobaczymy XD
Tak
więc, do następnegoo, myszki <33
Yamcik
<3
Witam!
OdpowiedzUsuńTwój blog został pomyślnie zareklamowany na spisie Świat Blogów Narutomania. Dziękuję, że zdecydowałaś się zgłosić do nas :) Zapraszam również do zgłaszania nowych rozdziałów w odpowiedniej do tego zakładce.
Pozdrawiam,
Vanai z Świat Blogów Narutomania
No i w końcu ja! Musisz wybaczyć mi zwłokę, ja niemal zawsze się spóźniam :P W tym rozdziale dobrze mi się czytało zdania, częstotliwość przecinków była mniejsza :P ale…! W tym rozdziale było dużo byków :P jakbym je notowała w trakcie czytania to bym wspomniała, ale nie notowałam, a jestem za leniwa by teraz to robić xD ale uprzedzam, że są, na pewno ;) i jeszcze ci powie że wszelkie liczby, cyfry, daty, godziny i inne w opowiadaniach piszemy słownie :)
OdpowiedzUsuńItachi to ma farta, mając Kat za przyjaciółkę, że też ta jego żona nie jest zazdrosna :P ja bym była xD w końcu oni w takich bliskich kontaktach, to zakrawa o romans :P niemniej widzę, że jako opiekunka to jest wręcz niezastąpiona ;) wiesz podczas tego „będę u ciebie za chwilę” jak ona brała prysznic, myła zęby itd. to naprawdę odczułam takie babskie poczucie czasu i myślałam, że się spóźni, ale nie :P Ta jej koleżanka, z którą rozmawiała to, jezuuu XD lubię takie entuzjastyczne osobowości, ale nie wiem czy bym wytrzymała z kimś, kto gada dwa razy więcej ode mnie xD hm, skoro sobie bluzgają wzajemnie to znaczy, że są najlepszymi przyjaciółkami, oj tak :P
Shun jest uroooczy <333 uwielbiam dziecięce zachowania, a jemu ich nie brak :D widać całuśny chłopiec, da buzi cioci, tacie, a nawet zwłoki by całował xD nie wybrzydza, a takim w życiu łatwiej xD Kat to ma dobrze, kilka lat temu uczęszczała na balet, a w ogóle nie widać, że się zestarzała czy coś i w dodatku nadal trzyma formę :D
Czuję, że to całe przestępstwo, w którym toczy się akcja ma jakiś związek właśnie z baletem :P Nie wiem, jakiś debil mści się na byłych baletnicach…? No ale zobaczymy co nam ryktujesz :D
Wejście akatsuki, oczywiście z hukiem :P No jak to oni, ale co tam robi Dei? xD toż to dom Uchihy xD chyba, że na twoim blogu go lubi, ale coś wątpię :P Ooo, widzę, że u ciebie też Hidan lubi dzieci :P teraz wiem, jakie to uczucie widzieć go w takiej wersji xD Dei taki bezczelny i w ogóle wieśniak, jak on się zachowywał, nie dziwię się, że Kat nerwy puściły xD Oooo Kakuzu stał się jej kolegą…? To już bym chyba wolała być forever alone, niż się z nim przyjaźnić xD no, ale w sumie pasowałby mu ten zawód :P
Potem ta obdukcja ciała własnej przyjaciółki… chyba własnych znajomych nie powinno się sprawdzać, odbija się to psychicznie… biedna Kat :< dobrze, że Itachi był wtedy przy niej i miała się przy kim wypłakać :)
No cóż, trochę nijaki ten komentarz, bo ciągle coś rozprasza moją uwagę :/
Czekam oczywiście na następny rozdział :D
Życzę dużo weny, czasu i ochoty :D ;*
Pozdrawiam ;)
No tak jak już mówiłam, podobna mi się ten blog XDD Można się momentami pośmiać. Teksty są wulgarne i zabawne xd Dalej nie mogę przestać się śmiać z tego: "Uchiha, ty skurwysynu. Twój chuj zrobił coś tak pięknego." XDDDDDDDDD <3333333
OdpowiedzUsuńHistoria jak to na początku jeszcze nie wiadomo o co dokładnie chodzi po głowie autorowi, więc czekam na więcej bo na prawdę mnie zaintrygowałaś :3
Też kocham dzieci! Więc w tym jestem podoba do naszej bohaterki xd
Masz nową czytelniczkę! Więc spinaj dupsko i pisz kolejny rozdział :D
Pozdrawiam c: