Rozdział 4.

Data: ?
Postęp: 15%

wtorek, 19 sierpnia 2014

Rozdział 1.

"Podobno najpiękniejsze oczy dają najwięcej łez"
Autor Nieznany.

Polskie słowa pisane kursywą i pogrubieniem.

*


- Halo?
- Cześć. Mam do ciebie ogromną prośbę. Masz dzisiaj wolne?
- Tak, akurat dzisiaj jestem do dyspozycji cały dzień - na koniec ziewnęłam. Ponieważ telefon Itachiego mnie obudził, musiałam lekko przymknąć oczy, żeby przyzwyczaić je do światła, które wpadało przez niedosunięte zasłony - W czym ci mam pomóc?
- Jestem uziemiony, mała - no, dobra. Jestem spokojna i cierpliwa do czasu, kiedy nie zaczną nazywać mnie niską. To takie frustrujące.
- Schowaj się, Uchiha - wymruczałam, przykładając słuchawkę do lewego ucha. Obróciłam całe swoje ciało tak, żeby było plecami do tego słońca.
- Nie bulwersuj się, no - jęknął, zrezygnowany - Proszę cię o pomoc, Kat, no weź, no!
- Przecież cię słucham - zaczęłam spokojnie - nie przerwałam połączenia.
- Moja kochana żona zapomniała mi powiedzieć, że musi dzisiaj jechać na szkolenie - ach, Itachi, i jego małżeńskie problemy. Jakie szczęście, że jeszcze nie wiem, co to znaczy - jednak, umknęło jej, że ja też dzisiaj pracuję. I nie mam z kim zostawić młodego.
Aż poderwałam się do siadu, momentalnie się ożywiłam.
- Jezu, nie mogłeś od razu? - zapytałam, opuszczając nogi na podłogę - Jeszcze się pytasz? Pewnie, że się nim zajmę, nie ma problemu!
- Po prostu cię uwielbiam. Ratujesz mnie - wyraziłam sobie jego spokojną twarz, haha - Nie myśleliśmy o przedszkolu, chociaż to mogłoby być najlepsze wyjście.
- Odciążyłoby was, na pewno - wstałam, i powolnym krokiem powlekłam się do dużego okna balkonowego, by jedną ręką odsłonić długą i cienka, jasnofioletową zasłonę. Musiałam trochę za mocno szarpnąć, bo jedna żabka puściła. Szlag by to - Kiedy idziesz?
- Za godzinę, więc spokojnie możesz się przyszykować. Przywiozę do ciebie Shuna - zaproponował.
- Itachi - podeszłam do drugich drzwi, jakie znajdowały się w pomieszczeniu. Chwyciłam za klamkę - Przyjdę do was. Poza tym, zanudziłby się tutaj. A nie będziesz taszczył zabawek, na jeden dzień. Daj mi czterdzieści minut. Za dwadzieścia siódma będę przy waszym domu.
- Zostawię ci pieniądze, w razie czego - westchnął - Jesteś Aniołem, wiesz?
Zaśmiałam się. Szarpnęłam za klamkę i weszłam do łazienki.
- Teraz już tak, miło słyszeć - stanęłam przed wielkim lustrem, przyglądając się swoim włosom. Sterczały bardziej, niż się tego spodziewałam - A teraz kończę, bo jednak muszę się ubrać.
- Jasne. Na razie.
- Narka.
Nacisnęłam czerwoną słuchawkę na ekranie (telefon dotykowy, taka nowa technologia <3), a potem zablokowałam go i odłożyłam, na jedną z wielu szafek, jakie były w tym pomieszczeniu. Podeszłam do okna, chwyciłam sznureczek, który zwisał, przyczepiony do mechanizmu żaluzji, i zaczęłam ciągnąć go w dół. Tym oto sposobem sprawiłam, że w pomieszczeniu zrobiło się jaśniej. Chwyciłam za koniec mojej jedwabnej, czarnej koszuli nocnej, a potem zaczęłam ją przeciągać przez głowę. Dałam ją do kosza na brudy, a potem odwróciłam się z powrotem do wielkiego lustra. Przyjrzałam się swoim nagim piersiom, no i pozostałym częściom ciała.
Jednak, mój wzrok stale wędrował na biust.
- Chyba ostatnio urosły.
Chwyciłam je, zasłaniając przy tym brodawki. Jekko ścisnęłam, ale potem od razu odsunęłam dłonie, bowiem zabolało. A zrobiłam to tak delikatnie.
- Jednak nie, wydawało mi się. Będę tylko miała okres.
Podeszłam do drzwi, a potem przekręciłam klucz. Czułam się tak bezpieczniej. Chociaż Sayuri i Yukio dawno wyszli. Mieli mieć dzisiaj jakieś wyjście klasowe, w końcu mają wakacje. Raczej nie będzie ich do wieczora, poszli na plażę. Ostatni raz spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, a potem weszłam do kabiny. Zamknęłam drzwiczki, włączyłam wbudowany w prysznic odtwarzacz muzyki, i odkręciłam kurek z zimną i ciepła wodą. Po majstrowałam przy tym tak, żebym się nie sparzyła, ani nie zamarzła. Z mojego kręcenia kurkami wyszła mi woda idealna. Zaczęłam nakładać na ciebie żel pod prysznic, który pachniał jak (coś tam). Potem go z siebie spłukałam.
Wyszłam, i pierwsze co zrobiłam, to porwałam ręcznik i przetarłam nim moje blond kosmyki, na szczęście, zmoczyłam tylko końcówki. Kiedy przykładałam ten sam, puchaty ręcznik do mojego ciała, ponownie zadzwonił telefon. Zawinęłam więc szybko błękitny i miękki materiał na moim ciele, a potem pognałam odebrać rozmowę. Spojrzałam na wyświetlacz. Fuko. Dałam na głośno - mówiący.
- Słucham?
- Katsu, słuchaj! - zaczęła podekscytowana - Nie uwierzysz, kogo właśnie mijałam, idąc na uczelnię!
- Kogoś, kogo dawno nie widziałyśmy? - odpowiedziałam, odłożyłam telefon, i zaczęłam czesać włosy.
- No! Zgaduj!
- Hirami?
- Ehh, chyba ci się nie uda - mruknęła, zawiedziona. Cóż, bywa - Madara i Yuane! Czaisz?!
Z szoku, aż powyrywałam sobie parę włosów. Kuźwa, mać.
- Ty, nie gadaj. Poważnie? - odłożyłam szczotkę na miejsce, a potem otworzyłam półkę, Była przyczepiona do ściany, obok mniejszego z dwóch luster, jakie były w pomieszczeniu - I jak? Szli z dziećmi, czy sami?
- Dochowali się ładnej dziewczynki i słodziaśnego chłopaka! - aż pisnęła. Cała Fu, taka dziecinna. Ale to dodaje jej uroku - Ich syn miał takie ładne, niebieskie oczka, słodycz, a włosy po ojczulku, takie czarne i sterczące. Jego córka miała białe włosy, po Yuane, ale za to czarne ślepia. Takie tajemnicze, ahh, i duże! Czaisz, takie, takie.. No, wiesz o co chodzi! Jak na nich patrzyłam, to jeszcze bardziej zapragnęłam mieć kochającego mężusia i moją wymarzoną czwórkę bachorków. Aww! - zdążyłam nawet umyć zęby przy jej monologu - Oczywiście, dwójka chłopaków i dwójka dziewczynek! Katsumi, ja chcę już przestać być dziewicą! Nawet Itachi ma syna!
- Dobry zapłon, Shun ma już trzy lata i cztery miesiące - zaśmiałam się.
- Już jest taki duży?! Jak te dzieciaki szybko rosną! I nawet dowiedziałam się, jak mają na imię, bo Yu zatrzymała mnie na chwilkę, w końcu oni też się spieszyli. No słuchaj, imiona tak samo słodkie, jak ich nosiciele!
- Fu, weź się ogarnij, bo umrzesz ze słodkości - rzuciłam, a ona głośno się roześmiała.
- Kiedy oni byli tacy uroczy, no! Kat, rzygam tęczą, sram gwiazdkami! - parsknęłam, a potem sięgnęłam po tusz do rzęs - Mała ma na imię Nanae, a jej brat to Raito. No, kuuurde, ja też takich chcę!
Kiedy domalowałam drugie oko, ona tylko dodała:
- Słuchaj, wpadnę po zajęciach! Dochodzę, buziaki!
- Zabrzmiało to dwuznacznie.
- Zboczeniec!
- Utop się, hahahah.
- I tak mnie kochasz, szujo.
- Prawda, masz mnie.
- Żegnam, kochanie. Nie zdradź mnie.
- Tak jak ty, również jestem dziewicą, mycho. Idź się ucz, pustaku - dziewczyna parsknęła, bowiem doskonale wie, że nie powiedziałam tego złośliwie. Takie przyjaźnie przetrwają więcej.
- Tak tak, kocham cię.
I rozłączyła się. Cóż za gadatliwe babsko.
Otworzyłam zamek, a potem wyszłam z łazienki, podchodząc do półki, stojącej obok wielkiej szafy. Na polu na stówę jest cieplutko, więc wybrałam dość luźną, białą bokserkę, z jakimiś kolorowymi plamami. Do tego wzięłam pomarańczowe spodenki, pasujące do plam na bluzce. Rzuciłam to na łóżko. Ciągle owinięta ręcznikiem, podeszłam do trzieciej szafy, poprzednią zamykając. Chwyciłam za uchwyt, a potem pociągnęłam. Szyny poszły w ruch, a po chwili zaczęłam lekko grzebać w biustonoszach, wybierając biały, z koronką. Do tego, w takim samym kolorze majtki.
Porwałam z łóżka pozostałą część garderoby, a potem na nowo zamknęłam się w łazience. Popatrzyłam na wyświetlacz telefonu, który pokazywał, że mam jeszcze dwadzieścia pięć minut, by stawić się pod domem policjanta.
Zapinając stanik, nuciłam sobie piosenkę, która niedawno leciała mi pod prysznicem. Potem ubrałam pozostałe ubrania, na końcu, jak to mam w zwyczaju, strzepując z nich niewidzialny kurz. Podeszłam jeszcze raz do umywalki, otworzyłam szafeczkę obok lustra, wyciągnęłam dwie gumki, parę wsuwek, no i szczotkę. Rozczesałam ponownie włosy, a potem dałam głowę na dół, chwytając te dłuższe kosmyki jedną ręką, a drugą chwytając czarną gumkę. Związałam włosy w wysokiego kucyka, ale, dlatego, że są ona strasznie gęste, przewiązałam je jeszcze jedną gumką, tego samego koloru. Na koniec musnęłam jeszcze raz szczotką grzywkę, spinając ją do góry, a żeby mi nie spadła na oczy, wpięłam w nią wsówki. Nie byłam ulizana, ach, sukces!
Chwyciłam telefon, a potem zbiegłam schodami do korytarza. Skierowałam swoje kroki do kuchni. Szybko podeszłam do lodówki, a po jej otwarciu, porwałam jogurt do picia, otworzyłam go i wypiłam wszystko, trzema dużymi łykami. Przetarłam chusteczką usta, westchnęłam głośno i wyrzuciłam ją do kosza, który znajdował się pod zlewem.
Włożyłam telefon do jednej z kieszeni mojej czarnej, średniej torebki. Ubrałam białe sandały, na dość grubym, no i długim obcasie. Kiedy się podniosłam, chwyciłam klucze, które zwisały z małego wieszaka, a potem włożyłam jeden z nich do zamka i przekręciłam. Wyciągnęłam kluczyk, wyszłam, ponownie włożyłam, przekręciłam trzy razy, i sprawdziłam, czy aby na pewno zamknięte. To już taki nawyk. Smycz z kluczami powędrowała do mojej torebki, po czym ona sama została szczelnie zamknięta i założona na moje ramię. Po upewnieniu, że dom jest zabezpieczony, poszłam do garażu, w celu sprawdzenia, czy też jest zamknięty. Tu również było tak samo. Ruszyłam więc w stronę domu Itachiego. Miałam do niego, co najmniej dziesięć minut spokojnego marszu.

Zapukałam, i grzecznie czekałam, aż brunet otworzy mi drzwi. W oddali było słychać szybkie kroki, które z każdą chwilą stawały się co raz większe.
Usłyszałam charakterystyczny strzęk w drzwiach, więc odruchowo się od nich odsunęłam, chociaż wiedziałam, że otwierają się w zupełnie inną stronę.
Itachi uśmiechnął się do mnie, a potem ustąpił mi miejsca, więc weszłam do środka. Kiedy przekroczyłam próg, odwróciłam się w jego stronę. Podszedł do mnie i nachylił się, po czym oby dwaj cmoknęliśmy się lekko w policzek.
- Jesteś moją wybawicielką - powiedział, kiedy zdejmowałam buty. Podniosłam się, a on gestem ręki zaprosił mnie w głąb swojego domu.
- Nie ma sprawy. Wiesz, że kocham dzieci - odpowiedziałam, wchodząc po schodkach, których było tylko trzy - w dodatku Shun jest przesłodki.
- Ma coś po ojcu - jakiś ty skromny, Uchiha. Zaśmiałam się, a potem stanęłam obok niego, więc poszliśmy razem do salonu. Trzeba przyznać, że mundur mu pasuje.
- Tak, pochlebiaj sobie dalej. Żyj w tym kłamstwie - odparłam, śmiejąc się. Wszyscy Uchiha mają takie mniemanie. Chociaż, Izuna i Itachi, są zupełnie inni. Tacy, niezapatrzeni w siebie.
Usłyszałam trzask w salonie, jednak nadal szliśmy długim korytarzem.
- Weź się utop, mała - odparł, klepiąc mnie po głowie. Fuknęłam oburzona, co on sobie myśli - Uprzedzając pytanie - szuja, zauważyła, że chcę się o kogoś zapytać - to tak, mały nie śpi. Jest w salonie, bawi się.
Nagle, zza drzwi, wyjrzała na nas mała postać, z czarnymi włosami i zielonymi oczami. Mały Uchiha wyraźnie się ożywił, kiedy mnie zobaczył. W końcu, jestem tu często, i zawsze, jak jest Shun, to się z nim bawię. Ahh, Katsumi, te twoje dobre serduszko.
Shun wybiegł zza framugi i leciał w naszą stronę. Ukucnęłam, lekko rozchylając ręce w jego stronę.
- Ciocia Katsumi! - krzyknął, wpadając w moje objęcia. Stanęłam na równe nogi, dźwigając przy tym trzylatka, przytulającego mnie. Trzeba przyznać, że jest nieco ciężki.
- No siema, młody - zaczęłam, ściskając mocniej ręce, i idąc do salonu - Zgadnij, co będę dzisiaj robić.
- Psysłaś mnie pilnować? - zapytał, patrząc się na moją twarz - Bedziemy sie bawić, prawda?
- W rzeczy samej, zgadłeś! - postawiłam go na ziemi i uklęknęłam przed nim - Co chcesz w ramach nagrody, bystrzaku?
Podrapał się po głowie, a potem się rozpromienił.
- Buzi! - pokazał na swoje usta. Cóż za słodziaśne dziecko.
Cmoknęłam go lekko w usta, a kiedy się oderwałam, mały klasnął w dłonie.
- No, to była słodka buźka, od słodkiego kolegi - przybiłam mu piątkę.
- Moja podwózka właśnie po mnie przyjechała - powiedział Itachi, stając obok mnie - Pieniądze są w szafce, obok okna. A resztę już wiesz. To co, synu? Dostanę całusa na pożegnanie?
On przytaknął, a kiedy brunet się do niego zniżył, dostał całusa w usta.
- W razie czego, dzwoń - powiedział - klucze są tam, gdzie pieniądze. Do wieczora. A. Jakby ktoś z mojej paczki tu wpadł, to po prostu wpuść ich do domu. Wiesz, jak wyglądają.
- Tak, tylko ich nie znam - odpowiedziałam - I co? Mam nawiązać rozmowę?
- Jak chcesz - odwrócił się - Przychodzę o dziewiętnastej, mogę się spóźnić. Cały dom jest teraz twój.
- Oj, idź już. Nie jestem tu pierwszy raz, Uchiha - powiedziałam z pretensjami. No a co, kurde.
- Ucisz się, mała. Pa, Shun.
- Narka - odpowiedział mały, jeżdżąc samochodem po panelach.
Kiedy drzwi się zamknęły, odwróciłam się w stronę chłopczyka.
- To co, Shun? - zapytałam, klękając przy nim - Głodny?
Zanim on zdążył odpowiedzieć, zrobił to za niego jego żołądek.
- W takim razie, co chciałbyś zjeść? - usiadłam na ziemi po turecku.
- Hmm - zamyślił się. Odłożył zabawkę - Jajecnica! Taka ze scypiorkiem!
- To idziemy na przeszpiegi do kuchni? - zapytałam, a chłopak przytaknął. Wstał wtedy, kiedy ja. Podałam mu rękę, a on szybko ją chwycił. Też chcę takie dziecko - Sprawdzimy, czy tatuś zostawił coś do jedzenia.
Chłopiec przytaknął. Jezu, on jest taki śliczny. Uchiha, ty skurwysynu. Twój chuj zrobił coś tak pięknego.
- Ciociu, ciociu! - zaczął mały, stając przede mną - A jak nie będzie nic do jedzenia, to co? Ja nie chcie być głodny!
Ukucnęłam, ponownie. Kości mi strzelają.
- To powiem ci, słonko - zaczęłam - Że pójdziemy do sklepu, jak lodówka będzie pusta. Co ty na to?
Jego uśmiech poszerzył się gwałtownie.
- Chcie do sklepu!
- Ale najpierw - zaczęłam, ponownie wstając. Moje kolana - pójdziemy sprawdzić, czy jest jedzenie, czy nie.
Kiedy to powiedziałam, mały wybiegł z pokoju, prawie potykając się o własne nogi. Wyszłam od razu za nim, bojąc się, że zrobi sobie krzywdę, no przecież wszystko jest możliwe. A po domu się nie biega.
Weszłam do kuchnio - jadalni w momencie, kiedy Shun otworzył lodówkę. Po zobaczeniu jej zawartości, mimowolnie otworzyłam usta. Tego się nie spodziewałam.
- Itachi, głupku, poszedłeś do pracy bez jedzenia? - zapytałam sama siebie - Kiedy tej kobiety nie ma w domu, to nie ma kto zrobić zakupów.
- Ciociu, tu jest tylko manojez - powiedział szatyn, zadzierając głowę do góry, by zobaczyć składniki, jakie są w lodówce.
Uśmiechnęłam się do zielonookiego.
- Nie manojez, tylko majonez - poprawiłam go - w takim razie, pan idzie ze mną na górę. Nie możesz przecież wyjść w piżamie, prawda?
- Tata rzadko zabiera mnie do sklepu, mama też - powiedział, chwytając moją dłoń, kiedy wchodziliśmy po schodach - a ja lubię chodzić do sklepu.
- To dzisiaj idziesz ze mną, a potem zrobimy jajecznicę. Zgoda? - zapytałam, stawiając nogę na ostatnim schodku.
- Zgoda!
Pobiegł do swojego pokoju, zostawiając mnie samą, osłupiałą.
Wpatrywałam się w wielki plakat, wpakowany w antyramę. A na nim były informacje, lekko przeterminowane, bo z przed pięciu lat. Uduszę cię, kobieto. Na prawdę.
Przede mną wisiała primabalerina, która była mi bardzo dobrze znana. Wpatrywałam się w plakat, na którym było wyraźnie napisane, że dnia 15 lipca 2009 roku, w teatrze "Santa Georgia" odbędzie się balet "Jezioro Łabędzie". Doskonale pamiętam ten dzień, kiedy Yuane niemalże mdlała z nerwów, Madara próbował ją uspokajać, a ja siedziałam i próbowałam przypomnieć sobie układ. Byłam jak w amoku, nic nie słyszałam, nic nie czułam, nic nie widziałam. A może to był największy stan skupienia?
W każdym razie, byłam w szoku, że Itachi w ogóle to tu powiesi.
Nie przypuszczałam, że będę wpatrywać w się w duży, śliski papier, powieszony w antyramie. Jeszcze bardziej zaskakujące było to, że przedstawiał mnie, Katsumi Hirohito, dziewiętnastoletnią wtedy primabalerinę, z wielkimi ambicjami i planami. Musiałam niestety z nich zrezygnować, bo przeciążyłam stawy szybciej, niż mogłam to sobie wyobrazić. Grunt, że nie zdeformowałam sobie stóp. Fuko, która była wtedy pierwszą solistką, po moim odejściu, została primą, a po kolejnym, wielkim baletowym przedstawieniu, i ona zrezygnowała, z takich samych powodów. Yuane wyjechała z Madarą do Europy, i wszelki słuch po niej zaginął. Aż do dzisiaj.
- Ciociu? - odwróciłam głowę w stronę chłopaka - Na cio patsys?
- Shun, skarbie, poznajesz może, kto to jest? - zapytałam młodego Uchihe, uśmiechając się do niego ciepło.
Czarnowłosy podszedł, popatrzył na plakat, a potem na mnie. W końcu, po zastanowieniu się, powiedział szybkie:
- Ciociu, byłaś baletnicą?
Nie sądziłam, że mnie rozpozna.
- Jak byłam młoda - odpowiedziałam.
- Jesteś teraz jeszcze ładniejsa, niż na zdjęciu - uśmiechnął się od ucha do ucha, a ja poczochrałam go po główce.
- Nie podlizuj się.


- To będzie razem czterdzieści siedem złoty i dziewiętnaście groszy* - powiedziała ekspedientka, uśmiechając się do Shuna.
- Proszę - podałam jej niebieski banknot, ona wstukała coś w kasę, a potem podała resztę - Jeszcze paragon, proszę chwilę poczekać.
- Ciociu, jeśtem głodny - jęknął czarnowłosy, a ja pogłaskałam go po głowie.
- Wytrzymaj jeszcze, skarbie - odezwałam się do niego miło - Mi również burczy w brzuchu.
- Oto pani paragon - sięgnęłam po świstek papieru - Urocze dziecko, doprawdy.
- Tak, mój przyjaciel się postarał - uśmiechnęłam się, a starsza kobieta zaśmiała się krótko.
- Zapewne - odpowiedziała.
- Do widzenia - rzuciłam, a potem chwyciłam znudzonego chłopaka za rękę - Idziemy, młody.
- Do widzienia - Uchiha pomachał ekspedientce, a potem odwrócił się w stronę drzwi.
Zamykając za sobą szklane drzwi, westchnęłam cicho. Jestem bardzo głodna. Odwróciłam się w prawo, z zamiarem zjechania ruchomymi schodami na najniższe piętro galerii. Tak, nawet w takim dużym budynku, przeznaczonym głównie na sklepy z ciuchami, może być spożywczak. Popatrzyłam przed siebie, a potem razem z Shunem podeszliśmy do schodów. Dla małego to była największa atrakcja.
- Jej! - krzyknął, kiedy weszliśmy na schody. Ludzie popatrzyli na niego z uśmiechem - Te śchody są super!
Odpowiedziałam mu pstryknięciem go w nos. Kiedy weszliśmy na podłogę, pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to sklep. Ale nie byle jaki.
- Ciociu, pójdźmy jesce tam! - wskazał palcem na sklep, a ja sie zaśmiałam. Dokładnie ten sam, na który ja przed chwilą zatrzymałam swój wzrok. No, ma mały dobry gust.
- Pomyślałam o tym samym. Chodź - lekko go pociągnęłam, dając mu do zrozumienia, że chcę tam iść.
- Mama pusca mi anime na komputerze, albo w telewizorze - powiedział - mam nawet parę ubrań z tego sklepu!
- Jakie jest twoje ulubione anime, Shun? - zapytałam, kiedy przekroczyliśmy przez drzwi, z wmontowanymi czujnikami.
- Ja lubię Kuroko no Basket!
- O, ja też. Jednak, moim ulubieńcem pozostaje Shingeki no Kyojin - podeszliśmy do działu z ubraniami dla dzieci.
- Fajne anime?
- Fajne, tylko raczej nie dla mniejszych dzieci. Tam jest trochę za dużo brutalnych scen, skarbie - powiedziałam - Puszczę ci, jak będziesz duży.
W głośniku sklepowym zabrzmiał nowy utwór, bardzo dobrze mi znany. Kiedy rozbrzmiała zwrotka, zaczęłam cicho nucić piosenkę pod nosem. Nie sądziłam, że ten utaite jest tak znany, że zaczęli go puszczać w miejscach publicznych. Co jak co, ale głos Glutamine najbardziej przypadł mi do gustu, ze wszystkich komputerowych programów. Chociaż Hatsune Miku też jest do zniesienia.
- Ciociu, ciociu! - krzyknął Shun, pokazując mi piżamę z Kuroko i Kagamim. O dziwo, w swoim rozmiarze.
- Podoba ci się? - zapytałam.
- Bardzo, bardzo!
- To idź po koszyk i to tam daj, a ja ci to kupię - no, bycie matką chrzestną zobowiązuje.
Chwilę później go nie było, a ja podeszłam do działu dla kobiet. Mały podszedł do mnie z koszykiem, w którym była już piżama i zaczął przyglądać się różowym koszulkom, jakby chciał mi pomóc, w wybieraniu ubrań.
Kiedy w moje ręce trafiła zielona koszulka z ogromnymi Skrzydłami Wolności na plecach, aż nie mogłam się powstrzymać od włożenia jej do koszyka. Ci ludzie na prawdę wiedzą, co dobre.
- Ciociu, patrz! - po zobaczeniu Grimmjowa na luźnej bokserce, aż uścisnęłam tego chłopaka, z radości. On wie, jak zadowolić kobietę, uwielbiającą mangę i anime - Podoba ci się? Ten pan na tym jest taki fajny!
- W anime też jest świetny, jesteś mistrzem, Shun - wystawiłam mu dłoń, a on przybił mi piątkę - Coś jeszcze chcesz?
Odwrócił się w stronę pluszaków.
- Kup mi maskotkę z podobizną Kirito!
- Sword Art Online? - zapytałam, a on skinął głową potwierdzająco - wrzucaj.
Cały w skowronkach pobiegł po maskotkę, a ja wstałam i podeszłam do kasy, za którą stał mężczyzna.
- Cosplay Natsu z Fairy Tail? - zapytałam, uśmiechając się do niego - Pasuje panu.
- Ta, żeby go założyć, musiałem się trochę wysilić - odpowiedział, kasują towar, który był w koszyku. Shun, który właśnie do mnie podszedł, podał mi maskotkę, którą wrzuciłam na bluzkę.
- Chodzi panu o siłownie? - zaśmiałam się.
- Jest pani bardzo bystra - jego uśmiech gwałtownie się poszerzył - Gin - podał mi rękę, kiedy odczepił klipsa, przyczepionego dla bezpieczeństwa do piżamy.
- Katsumi - odpowiedziałam, ściskając delikatnie jego dłoń.
- A ten gościu, to? - zapytał, patrząc na młodego Uchihę.
- Jestem Shun Uchiha, psze pana!
- O, Uchiha - mruknął - Od którego Uchihy?
- Itachi go spłodził, a ja nie jestem jego matką - powiedziałam. Kolejna koszulka skasowana.
- Kojarzę cię z plakatów.
- Doprawdy? Z jakich? - zapytałam, trochę zaskoczona, a potem zabrałam reklamówkę z logo "Yatta".
- Te balety, i inne piruety - odpowiedział, kładąc dłoń na swojej głowie.
- Byłam baletnicą, ale teraz mam bardziej odrażającą robotę - uśmiechnęłam się, chwytając Shuna za rękę.
- Pracujesz z trupami, czy co? - parsknął śmiechem.
- Gratulację, zgadłeś - odpowiedziałam, uśmiechając się złośliwie. Facetowi opadła szczęka, ze zdziwienia.
- O kurwa, ale jaja - powiedział - Primabalerina jest lekarzem sądowym.
- Cuda się zdarzają.
- Jezusie, ty to widzisz? - powiedział, kiedy się obróciłam - Czemu takie piękności zajmują się taka brudną robotą?
- Ktoś musi to robić. Poza tym, lubię swoją pracę - pomachałam mu - Się trzymaj, Gin.
- Na razie.
Podeszliśmy do schodów.
- To teraz idziemy robić śniadanie.


Patrząc na skupioną twarz Shuna, co raz bardziej pogrążałam się w przekonaniu, że muszę znaleźć sobie faceta na całe życie, bo chcę mieć dzieci. Bardzo. Już. Od razu.
no dobra, nie jestem aż taką desperatką, żeby iść już teraz, ale bardzo chcę mieć takiego małego człowieka u siebie w domu, w życiu. Bo czegoś takiego właśnie mi brakuje. Tego ciepła, które stwarzałby mój mąż.
Potrzebuję miłości.
Kurwa mać.
Odgłosy pukania wyrwały mnie z transu. Wstałam powoli, gestem głowy pokazałam czarnowłosemu chłopakowi, że ja pójdę otworzyć, a potem wolnym krokiem wyszłam z salonu i skierowałam się do drzwi wejściowych, w które ktoś bardzo zawzięcie pukał.
- Uchiha, kurwo, otwórz te drzwi! - krzyknął jakiś męski głos, a ja przyśpieszyłam lekko kroku.
- Itachi, pizdo! - kurwa, zamknij ryj, intruzie.
- Kurwa, zamknij się - otworzyłam drzwi, i dostałam z pięści w czoło. Puściłam klamkę i złapałam się obiema dłońmi za bolące miejsce. Potem podniosłam wzrok na zszokowanego blondyna, wpatrującego się we mnie.
- Ja pierdole - mruknęłam - Tak się witacie, w tym waszym Akatsuki?
Zabrałam rękę z czoła. Raczej nie będzie śladu, chociaż blondyn mocno mi przypierniczył.
- Sorry. Nie słyszeliśmy po prostu żadnych kroków - tak, winny się tłumaczy. Pizda.
- Nooo cześć - obok mnie stanął jakiś siwowłosy, dość przystojny facet, a potem objął mnie ramieniem. Nie powiem, że to nie było przyjemne, ale sorry. Jesteśmy na dworze, niech się chamuje. Zrzuciłam jego rękę ze swojego ramienia - No weź. Hidan jestem, kotku.
- Hidan, skarbie - zaczęłam, wprawiając w osłupienie pozostałych ludzi, stojących przy wejściu - nie dotykaj mnie, bo urwę ci chuja.
- Ale ostra - powiedział, wchodząc do mieszkania. Jaki bezczelny, nawet nie pozwoliłam. Teraz ja jestem panią w tym domu, dopóki nie ma Itachiego - Ja takie lubię.
- Nawet nie pozwoliłam ci wejść - powiedziałam, odwracając się do niego twarzą - jesteś bezczelny.
Machnął mi lekceważąco ręką, a potem wszedł do salonu, głośno witając się z Shunem.
- Nie przejmuj się, on taki jest - czy mnie uszy i oczy nie mylą?
- Nagato? - zapytałam, odwracając się twarzą do chłopaków. Z tego wszystkiego nie przypatrzyłam się pozostałym - Ty wyszedłeś z domu?
Jego koledzy zlustrowali go wzrokiem, a on nie odpowiedział.
Westchnęłam.
- Nie chcesz mówić, to nie - odpowiedziałam. A potem osunęłam się w przejściu - możecie wejść.
We względu, że bałam zostawić tego Hidana samego z dzieckiem, pozwoliłam sobie odejść od gości.
Weszłam do salonu cała z nerwach, ale nieco się uspokoiłam, widząc, że Hidan układa z młodym puzzle.
- Ciociu, pats! - krzyknął, widząc mnie w drzwiach - Wujek Hidan psysedł, no i układa ze mną puzzle!
Uśmiechnęłam się ciepło w stronę chłopaka, a potem siwowłosy stanął do mnie twarzą.
- Zaraz przyjdę - powiedział do Shuna. Podszedł bliżej mnie, co mnie trochę zaniepokoiło.
Odsunęłam się od drzwi, czując, jak ktoś klepie mnie po ramieniu. Spojrzałam potem na czerwonowłosego Nagato, który stanął obok mnie, a pozostali goście rozsiedli się wygodnie na kanapie, załączając wcześniej telewizję.
Hidan ujął moją dłoń, a potem lekko ucałował. Rozszerzyłam oczy ze zdziwienia. Kto jeszcze tak robił? Szok zawładnął moim ciałem, bowiem nie potrafiłam się ruszyć, a co dopiero wyszarpać dłoń z jego uścisku. Popatrzył na mnie, a potem dziwnie się uśmiechnął. Mimowolnie, ale jednak - zaczerwieniłam się! Co za casanova!
- To może teraz zdradzisz mi swoje imię? - wyprostował się, puszczając delikatnie moją dłoń. Spojrzałam na zegar, wiszący na ścianie przede mną. Godzina 18:17, Itachi jeszcze nie kończy roboty. Jęknęłam w duchu, nie chciałam spędzać czasu z jego dziwnymi kumplami. Jeden mnie całuje po ręce, drugi na powitanie wali dłonią w czoło, a pozostali? Nawet się nie przedstawili. Ja pierdole, jakie świry. Pomińmy Nagato, on jest normalny i miły. Pomimo, że gościu jest rudy.
- Katsumi.. - powiedziałam, czując, jak zasycha mi w gardle. Hirohito, ogarnij się. Zaczynasz świrować.
Uśmiech Hidana się poszerzył, a potem odwrócił się plecami do mnie i Nagato, podszedł do Shuna, a potem usiadł obok niego. I jak gdyby nigdy nic, zaczął układać puzzle! I ani me, ani be, ani wyliż mi żyć. Co za przystojny ciul.
- Nie przejmuj się, on taki jest - powiedział jakiś mężczyzna, z dziwnymi zębami. Miał niebieskie włosy? Sam wyglądał trochę jak rekin. Jeszcze brakuje mu niebieskiej skóry**. Wstał, a potem podszedł do mnie. Kiedy był już wystarczająco blisko, musiałam zadrzeć głowę strasznie wysoko, żeby zobaczyć jego twarz. Był dla mnie za wysoki!
- Jestem Kisame, miło mi - podał mi dłoń. Uścisnęłam ją.
- Katsumi - odpowiedziałam, a potem wymownie spojrzałam na resztę towarzystwa. Mianowicie, na tego blondyna, i jakiegoś faceta ze szwami, niemalże wszędzie. I jakimiś dziwnymi oczami.
- Oni się zapatrzyli, nie przedstawią się - powiedział Nagato. Zerknęłam na niego, a potem ponownie przeniosłam wzrok na mężczyzn, siedzących na kanapie - Ten blondyn, z którym miałaś już bliskie spotkanie, to Deidara, a facet obok niego, to Kakuzu.
Obydwaj, przedstawieni przez Uzumakiego, mruknęli coś niezrozumiałego dla mnie, a potem zamilkli na dobre. Wpatrywali się w serial kryminalny, z nie małą uwagą.
Shun i Hidan gadali do siebie, ale widać było, że oby dwaj bardzo się lubią, dlatego nie chcąc im przeszkadzać, ominęłam ostrożnie wszystkie puzzle, a potem usiadłam obok blondyna. Wydawał się bardziej zrównoważony, niż jego kolega.
- Nigdy nie lubiłem sekcji zwłok, w serialach. To takie ohydne - Deidara, o ile dobrze pamiętam, skrzywił się. Kakuzu wpatrywał się jednak w ekran. Nie było po nim widać, by się tym brzydził.
- Nie jest aż tak źle - powiedziałam, zwracając na siebie uwagę. Nagato i Kisame usadowili się już na kanapie, również patrząc się na mnie.
- Kakuzu, pierdol się - zmarszczyłam brwi. Nie powinien mówić przy dziecku takich brzydkich słów. One potem chodzą i powtarzają - Tobie łatwo mówić, sam grzebiesz w trupach.
O, mój kolega? Nie widziałam go wcześniej tam, gdzie pracuję.
- Grzebałem.
To teraz wyjaśnia, dlaczego go nie kojarzę.
- I tak fuj - powiedział Deidara.
Wstałam.
- Napijecie się czegoś? - zapytałam, patrząc na każdego z osobna.
- Kawa - mruknęli wszyscy, wpatrując się w ekran. Nie usłyszałam jednak Hidana, więc popatrzyłam na niego.
- To samo - odpowiedział, uśmiechając się szeroko.
- Ale jaka? Rozpuszczalna, zwykła? - zapytałam ponownie, wzdychając. Odpowiedź "kawa", mnie nie zadowalała.
Kiedy dowiedziałam się, że Kisame i Kakuzu chcą parzoną, a pozostali rozpuszczalną, udałam się do kuchni. Wyciągnęłam szklanki, nasypałam do nich odpowiedni rodzaj kawy, a potem postawiłam czajnik na gazie. Załączyłam i podeszłam jeszcze po dwie szklanki. Nalałam do nich soku pomarańczowego z miąższem, a potem wyszłam z kuchni.
- Shun, skarbie - popatrzył na mnie, tak jak Hidan, kiedy pojawiłam się obok nich - napij się.
Mały zabrał ode mnie szklankę, a potem wypił całą zawartość. Na koniec wypuścił głośno powietrze, a ja odebrałam puste naczynie i usiadłam z powrotem obok Deidary. Swój kubek położyłam na stoliku. Przełączyli kanał na kolejny serial o medycynie sądowej. I, o dziwo, był bez cenzury.
- Kakuzu, nie znęcaj się nade mną - jęknął Deidara, próbując zabrać mu pilota - Ciulu, kurwa!
- Nie przy dziecku - poprosiłam, patrząc z politowaniem na szarpiących się mężczyzn.
- Nie mów mi, co mam robić - mruknął niebieskooki, ciągle próbując złapać pilot.
- Ja tylko proszę.
- Wal się. - kurwa, kurwa, kurwa. Kurwa!
- Spierdalaj, wkurwiasz mnie - powiedziałam, wyprowadzona z równowagi.
- Sama przeklinasz.
- Deidara - zaczął Nagato, a my popatrzyliśmy się na niego - Ona nie przeklina, jeśli się nie wkurwi.
Wzruszył ramionami.
- Mam to w dupie.
- I wzajemnie - wstałam, słysząc, ze woda się gotuje. Pisk gwizdka mnie w tym utwierdzał - A, Kakuzu - popatrzyłam na niego - widzę, że mamy podobną pracę.
A potem wyszłam z pomieszczenia. Szybko znalazłam się w kuchni, postawiłam napełnione gorącą wodą szklanki na tacce. Wyciągnęłam jeszcze łyżeczki, a na koniec położyłam jeszcze miskę z cukrem. Wyszłam z pomieszczenia, z tacka w rękach. Przeszłam parę kroków, a potem przekroczyłam próg i od razu Kakuzu zasypał mnie pytaniami.
- Jakie studia skończyłaś? - zaczął - Ile masz lat?
- Skończyłam studia medyczne, jako chirurg - zaczęłam - i mam dwadzieścia cztery lata. Uprzedzając następne pytania - postawiłam tackę na stole - Poszłam dwa lata wcześniej do szkoły, nie wiem, czemu, i dlatego już mam zawód. Specjalizację zrobiłam parę miesięcy po studiach.
- Kolejna, która grzebie w cudych ciałach? - jęknął Deidara.
- Gdyby nie my, lekarze sądowi, to dużo spraw byłoby niewyjaśnionych. Ktoś to musi robić.
Kakuzu przytaknął, a potem wszyscy zaczęli kłócić się, kto pierwszy posłodzi sobie napój. Kiedy chciałam usiąść, usłyszałam, że mój telefon dzwoni, więc wyszłam na korytarz i udałam się po moja torebkę.
Kiedy już rozpięłam kieszeń, wyciągnęłam wibrujący telefon i spojrzałam na ekran. Itachi?
- Itachi? Stało się coś? - zapytałam, a potem udałam się do salonu. Usiadłam sobie obok Deidary, który upił łyk kawy i ponownie popatrzył na telewizor.
- Przełącz na wiadomości.
- Mogę prosić pilot? - zapytałam, a w odpowiedzi otrzymałam przedmiot. Przełączyłam.
- Ej, a mi nie chciałeś dać! - krzyknął Deidara.
- Przymknij się, Katsumi rozmawia przez telefon - syknął Kisame.
- Jebie mnie to - odpowiedział.
- Proszę, możesz trochę ciszej? - zapytałam blondyna, wsłuchując się w telewizor.
- Widzisz mnie? W telewizorze? - zaczął Itachi - A tak przy okazji, kto u mnie jest?
- Widzę. CZekaj - przypatrzyłam się domowi, przed którym w oddali stał Itachi - O kurwa.
- Już widzisz? To znowu się stało.
- Itachi, to jest obok domu Obito! - krzyknęłam. Chłopaki spojrzeli na mnie, kiedy wymówiłam Obito - Obok niego i Rin, właśnie w tym domu, mieszkała kobieta. Co z tą kobietą?
- Musimy ja wykopać, żeby się dowiedzieć, co się z nią stało - aż otworzyłam usta ze zdziwienia. Ja pierdole, moja dzielnica jest jakaś przeklęta? - proszę. Wiem, że nie pracujesz, ale nie zaczęliśmy wykopywać. Nie ma tu znowu tego twojego kolegi. Zaczyna mnie wkurwiać. Musisz przyjść, nie możemy zacząć bez lekarza sądowego.
- A kto zostanie z Shunem? - zapytałam, patrząc na kolegów.
- Jest tam ktoś odpowiedzialny?
- Nagato jest - odpowiedziałam, patrząc na rudego.
- On też ma dzieciaka, wie, jak się nim zajmować i pilnować. Chodź już - powiedział, na końcu głośno wypuszczając powietrze.
- Idę. Na razie.
Rozłączyłam się. Popatrzyłam na milczące towarzystwo.
- Nagato - zaczęłam - miej oko na Shuna. Ja muszę iść.
- Gdzie? - zapytał mały, przytulając się do moich nóg - Nie ić, ciociu!
- Muszę, skarbie - pogłaskałam go po głowie - Ciocia idzie sprawdzić, czemu ktoś umarł.
Mówiąc to, ściskało mnie w środku. Yuki to była moja koleżanka, znałyśmy się długo. Ona jest nieśmiertelna, nie mogła tak po prostu umrzeć!
- Kto umarł? - zapytał mały - Kto?
- Moja koleżanka - łzy cisnęły mi się do oczu. Kurwa, przecież ja nie płaczę. NIGDY.
- Aha - odpowiedział czarnowłosy - To idzieś się z nią pożegnać? Dać jej buzi, źeby śpała spokojnie?
Nagato, widząc, że nie wytrzymuję już emocjonalnie, wstał, a chłopaki prowadzili go wzrokiem.
- Shun - odezwał się - Ciocia Katsumi już idzie. Pożegnaj się.
- Ne, ciociu - ciągnął dalej - daj jej też buzi ode mnie.
Zesztywniałam.
- Shun - syknął Hidan - Chodź tu, zostaw ciocię w spokoju.
- Dobrze.
- Dam jej buzi, od ciebie - pogłaskałam go. Wypowiadając każde słowo, było słychać, jak mój głos łamie się co raz bardziej.
- Amen - powiedział cicho zielonooki, podchodząc do Nagato i Hidana.
Zapanowała cisza.
- Ciociu, czemu płacieś? - zapytał Shun.
Rozszerzyłam oczy, a potem szybko je przetarłam, wybiegając z pomieszczenia.
Chciałam z tond wyjść. Żałosne, rozbeczeć się przy wszystkich. Jednak nie jestem tak silna, jak sądziłam.
Jestem słaba, w chuj.
Złapałam za torebkę, i wyszłam, trzaskając drzwiami. Byłam wdzięczna Nagato, że nie poszedł za mną.

Popatrzyłam na ciało postawione przed moimi stopami. Nie wiedziałam, co o tym myśleć. Kobieta, która szanowałam, uważałam za nieśmiertelną - leżała pod moimi nogami, martwa. Nie ruszała się, nie oddychała. Była, ładnie mówiąc, w opłakanym stanie. Ktoś powiadomił policję o morderstwie, bardzo szybko. Ciało zostało wydobyte zaledwie po godzinie.
Uklękłam, wcześniej zakładając lateksowe rękawiczki. Byłam taka oszołomiona, że nie zwracałam nawet uwagi na otoczenie. Czułam na sobie wzrok ludzi nieupoważnionych, kamer, no i kryminalnych. Na czele z Itachim.
Zaczęłam od głowy, która miała tylko parę zadrapań. Popatrzyłam jeszcze na jej tył, a potem opuściłam. Dotknęłam szyi, oglądając ją uważnie. Zaczerwienienia. Uduszenie. Stwierdziłam, a potem popatrzyłam na jej bieliznę. Cała brudna. Jej brzuch i klatka piersiowa miały ślady drapania. Ręce też nie były w najlepszym stanie. Próbowałam powstrzymać łzy, czułam, jak oczy mnie pieką. Nogi były w najgorszym stanie, zwłaszcza ich zewnętrzna część. Gestem ręki poprosiłam, żeby mnie zasłonili przed gapami tak, jak się da, a potem zdjęłam majtki ofierze, patrząc na jej zmasakrowane wejście. Zasłoniłam sobie wolną ręką usta, żeby nie zwymiotować i się nie rozbeczeć. Poprzednia ofiara, zbadana prze zemnie tydzień temu, nie była w takim stanie. Było mi po prostu strasznie smutno. Założyłam jej z powrotem bieliznę, a potem przypatrzyłam się jej prawemu udzie.
Wszystkie będziecie cierpieć. Tak pisało, ale nie wiem, co to znaczy. To był zupełnie inny język, coś z Europy?
Wstałam, z zamkniętymi oczami.
- I jak?
- Na jej udzie jest coś napisane, ale nie wiem, w jakim języku - odpowiedziałam.
A kiedy ciało zapakowywali w czarny worek, rozpłakałam się jak dziecko. Otarłam jeszcze łzy, żeby powiedzieć, co ją zabiło.
- Katsumi - Itachi przyciągnął mnie do siebie, a ja zacisnęłam dłonie na jego policyjnym mundurze.
- Została zgwałcona i uduszona.
Zapanowała cisza.
- No już, wypłacz się - powiedział, a ja w końcu mogłam przestać dusić emocje w sobie. I tak nie widzieli mojej twarzy, byłam wtulona w Itachiego.
Zaczął mnie głaskać po głowie, kiedy zaczęłam mu opowiadać, jak bardzo będę za nią tęsknić, przytulał mnie mocniej, kiedy opowiadałam, co takiego robiłyśmy, jak byłyśmy młode i głupie, a potem szeptał, że wszystko będzie dobrze. Chciałam wiedzieć, jaki skurwiel zabił mi koleżankę. Osobiście bym go wykastrowała.
- Ale wiesz.
Podniosłam głowę i popatrzyłam na Itachiego zapłakanymi oczami.
- Yuki na pewno spoczywa w spokoju.

*

*- Nie znam liczenia w walutach japońskich, więc wykorzystała polskie xD
** - Kisame na normalny odcień skóry :D

Dwadzieścia stron w wordzie ;o
Nawet nie wiecie, jaka jestem zawiedziona tym rozdziałem. Wyszedł chujowy, tyle mogę powiedzieć. Nie pisało mi się go za dobrze. Może dlatego, że to dopiero drugi wpis? Nie wiem. Jestem zmęczona. nie będę nad tym rozkminiać.
Jestem bardzo zadowolona z waszych komentarzy.

Ahiru: Tak Tak Xd a ta od razu pozdrowienia XD Błędy były, bardzo często popełniam te same - powtarzam słowa, aż mnie czasami razi ;__; Tak, Itachi jest bardzo powalający, hhahahha XD Katsumi też potrafi być bardzo energiczna, i bardzo chamska, no i elegancka, to ona jest, jak idzie do pracy XD Dzięki za komeeentarz <3

Soli: Wiesz, zdania mogą być baardzo długie, niestety, ja lubię tak ciągnąc XD Ale wzięłam sobie Twoją radę do serca, a nie do dupy XD i co, wyszło lepiej, czy jestem nadal w tym samym miejscu? Przecinki, ahhh <3 Tak, stawiam je za często, no cóż. Co zrobisz? Nic nie zrobisz! XD Nie no, tak na serio, to się staram! Komedia, hmm.. Raczej będzie, ale nie wiem, czy sprosta twoim oczekiwaniom, bo to, co ty dajesz, na swoim blogu, nie jest do przebicia XD Dlatego skupię się bardziej na sekcji zwłok, romansach, kryminalnych zagadkach i seksach :D Ale komedia też, oczywiście XD Itachi miał małą zamułę systemu, hhahah XD Ale się ogarnął, geniusz jeden :D Ja też lubię kryminały, nawet bardzo, więc pisząc to czuję, że się spełniam XD Ogółem, to dziękuję za odwiedziny, bardzo! I za komentarz <3

NaNa Kim: Dziękuje za odwiedziny, i cieszę się, że cię zainteresowałam <3

Kiedy nowa notka? Nie wiem, może wyrobię do dwóch tygodni? A może nie? Nie wiem, zobaczymy XD
Tak więc, do następnegoo, myszki <33

Yamcik <3

3 komentarze:

  1. Witam!
    Twój blog został pomyślnie zareklamowany na spisie Świat Blogów Narutomania. Dziękuję, że zdecydowałaś się zgłosić do nas :) Zapraszam również do zgłaszania nowych rozdziałów w odpowiedniej do tego zakładce.

    Pozdrawiam,
    Vanai z Świat Blogów Narutomania

    OdpowiedzUsuń
  2. No i w końcu ja! Musisz wybaczyć mi zwłokę, ja niemal zawsze się spóźniam :P W tym rozdziale dobrze mi się czytało zdania, częstotliwość przecinków była mniejsza :P ale…! W tym rozdziale było dużo byków :P jakbym je notowała w trakcie czytania to bym wspomniała, ale nie notowałam, a jestem za leniwa by teraz to robić xD ale uprzedzam, że są, na pewno ;) i jeszcze ci powie że wszelkie liczby, cyfry, daty, godziny i inne w opowiadaniach piszemy słownie :)
    Itachi to ma farta, mając Kat za przyjaciółkę, że też ta jego żona nie jest zazdrosna :P ja bym była xD w końcu oni w takich bliskich kontaktach, to zakrawa o romans :P niemniej widzę, że jako opiekunka to jest wręcz niezastąpiona ;) wiesz podczas tego „będę u ciebie za chwilę” jak ona brała prysznic, myła zęby itd. to naprawdę odczułam takie babskie poczucie czasu i myślałam, że się spóźni, ale nie :P Ta jej koleżanka, z którą rozmawiała to, jezuuu XD lubię takie entuzjastyczne osobowości, ale nie wiem czy bym wytrzymała z kimś, kto gada dwa razy więcej ode mnie xD hm, skoro sobie bluzgają wzajemnie to znaczy, że są najlepszymi przyjaciółkami, oj tak :P
    Shun jest uroooczy <333 uwielbiam dziecięce zachowania, a jemu ich nie brak :D widać całuśny chłopiec, da buzi cioci, tacie, a nawet zwłoki by całował xD nie wybrzydza, a takim w życiu łatwiej xD Kat to ma dobrze, kilka lat temu uczęszczała na balet, a w ogóle nie widać, że się zestarzała czy coś i w dodatku nadal trzyma formę :D
    Czuję, że to całe przestępstwo, w którym toczy się akcja ma jakiś związek właśnie z baletem :P Nie wiem, jakiś debil mści się na byłych baletnicach…? No ale zobaczymy co nam ryktujesz :D
    Wejście akatsuki, oczywiście z hukiem :P No jak to oni, ale co tam robi Dei? xD toż to dom Uchihy xD chyba, że na twoim blogu go lubi, ale coś wątpię :P Ooo, widzę, że u ciebie też Hidan lubi dzieci :P teraz wiem, jakie to uczucie widzieć go w takiej wersji xD Dei taki bezczelny i w ogóle wieśniak, jak on się zachowywał, nie dziwię się, że Kat nerwy puściły xD Oooo Kakuzu stał się jej kolegą…? To już bym chyba wolała być forever alone, niż się z nim przyjaźnić xD no, ale w sumie pasowałby mu ten zawód :P
    Potem ta obdukcja ciała własnej przyjaciółki… chyba własnych znajomych nie powinno się sprawdzać, odbija się to psychicznie… biedna Kat :< dobrze, że Itachi był wtedy przy niej i miała się przy kim wypłakać :)
    No cóż, trochę nijaki ten komentarz, bo ciągle coś rozprasza moją uwagę :/
    Czekam oczywiście na następny rozdział :D
    Życzę dużo weny, czasu i ochoty :D ;*
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. No tak jak już mówiłam, podobna mi się ten blog XDD Można się momentami pośmiać. Teksty są wulgarne i zabawne xd Dalej nie mogę przestać się śmiać z tego: "Uchiha, ty skurwysynu. Twój chuj zrobił coś tak pięknego." XDDDDDDDDD <3333333
    Historia jak to na początku jeszcze nie wiadomo o co dokładnie chodzi po głowie autorowi, więc czekam na więcej bo na prawdę mnie zaintrygowałaś :3
    Też kocham dzieci! Więc w tym jestem podoba do naszej bohaterki xd
    Masz nową czytelniczkę! Więc spinaj dupsko i pisz kolejny rozdział :D
    Pozdrawiam c:

    OdpowiedzUsuń